poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Jej trzeci cel.

Rozdział 3

(Tekst pisany kursywą to wspomnienia. Podczas czytania owych wspomnień włącz muzykę. Jeśli tego nie zrobisz nogi z tyłka powyrywam :).)
 
Głośna muzyka cały czas rozbrzmiewała w uszach lekko już wstawionego Michaela. Bar, w którym aktualnie się znajdował nie był najbardziej prestiżowym w Londynie ,ale jednak jego ulubionym. Miał bowiem swój urok, gdyż przychodził tu zawsze mając jakiś problem. Siedząc na metalowym krzesełku przy świecącym na niebiesko barku przepełnionym rozmaitymi alkoholami pił kolejne szklanki wódki wracając do wspomnień.

 Muzyka

Tego lata temperatura trzydziestu stopni gościła niemal zawsze na farmie u dziadków. Tafla błękitnego jeziorka, które znajdowało się koło stajni błyszczała po przez słońce goszczące na niebie. Mała ośmiolatka siedziała na skale przy wodzie podziwiając z zachwytem zachód słońca, który już prawie chował się za lasem. Białe pasy nieba stykały się z różowymi, żółtymi i pomarańczowymi tworząc przy tym naprawdę niesamowity widok. Od zawsze, w ciepłe, letnie wieczory siedziała tutaj i podziwiała to zjawisko. I chociaż miała tylko osiem lat to potrafiła docenić ten widok. Zapatrzona w linie horyzontu nie usłyszała kroków zbliżającego się Michaela. Nim się obejrzała była cała mokra od wody, która jeszcze przed chwilą znajdowała się w jasno-żółtym wiaderku swobodnie zwisającym z rąk brata. Jej twarz przybrała kolor czerwony i od razu udała się w pościg za chłopakiem. Postanowiła jednak go przechytrzyć. Upadła potykając się o duży kamień. Zaczęła zwijać się z bólu trzymając przy tym kurczowo swoją nogę. Michael zauważając to podbiegł szybko do siostry martwiąc się jej stanem. Pochylił się patrząc w jej brązowe oczy. Poczuł się winny całej zaistniałej sytuacji, ale to od razu minęło, gdy ląduje na ziemi. Nie minęła chwila jak Norma siedziała na nim. Popatrzyła na niego rozbawionym wzrokiem i poruszyła zabawnie brwiami. Zaczęła gilgotać go wywołując śmiech z Jego ust. Sama zaczęła się śmiać widząc udane przerażenie w oczach chłopaka. Po chwili opadła nie mając już sił dalej męczyć brata.
-Michael?-zawołała, a ten skierował swój wzrok na Nią.-Co robią anioły?
-Sprawiają codziennie uśmiech na twarzy człowieka. Obdarowują Go miłością, opieką. Pragną aby był szczęśliwy i niczego Mu nie brakowało. Są po prostu dobrzy-odpowiedział po dłuższej chwili chcąc dobrać właściwie słowa. Widział, że nie istnieją, ale nie mógł powiedzieć o tym siostrze, która dość często poruszała ten temat.
-Znasz jakiegoś anioła?
-Tak-odpowiedział uśmiechając się do siebie.
-Naprawdę? Kogo?-zapytała podrywając się na nogi i wyczekując na odpowiedz.
-Ciebie-odpowiedział.

-Michael! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?-zapytał zirytowany Luke.
-Ona jest chora...-odpowiedział nie zwracając uwagi na blondyna.-Nieuleczalnie...
-Kto?
-Nor...Norma-odpowiedział i wziął kolejny łyk zimnej wódki, która w tym momencie była jego wybawieniem. W kącikach oczu zebrały mu się łzy. Chciał je powstrzymać, ale z drugiej strony chciał też wypłakać się jak małe dziecko, wyżalić się tu i teraz przy swoim najbliższym kumplu. Nie mógł pokazać swojej siostrze, ani rodzinie jak bardzo cierpi i użala się nad sobą. Luke otworzył usta w zdziwieniu, ale po chwili znowu je zamknął stwierdzając, że nie wie co powiedzieć.
-Stary.. Przykro mi...-odpowiedział kierując swój wzrok na wszystko inne byle nie na chłopaka.-Co teraz?
-Nie wiem Luke...naprawdę.-odpowiedział.-Próbuję sobie wmówić ,że wszystko będzie dobrze. - wziął kolejny łyk ,ale gdy zorientował się ,że kieliszek jest pusty rzucił nim o podłogę roztrzaskając go na drobny mak. -Ale jak? Kurwa jak? Moja siostra umiera, ja nic nie mogę zrobić!-zaczął krzyczeć tak, że barman zmierzył ich zimnym wzrokiem, a oczy innych ludzi skierowały się w ich kierunku.
-Chodźmy stąd...-odpowiedział blondyn.-Rodzina nie powinna zobaczyć cię w takim stanie, a już na pewno nie Norma.

Brunetka kierowała się w kierunku szpitala. Nie kojarzyła go z niczym przyjemnym. Ale jednak postanowiła coś zrobić dla innych. Parkując samochód pod białym budynkiem postanowiła sprawdzić wiadomość, którą wcześniej dostała:
 
,, Twoja matka zagania mnie do pracy. Każę mi robić ciasto do pizzy. Co robić? :( -Ash''
 
Zaśmiała się pod nosem i odpisała :
 
,,Powiedz, że źle się czujesz. To zawsze na nią działa''
 
Wrzuciła telefon do torebki i ruszyła na oddział dziecięcy. Bo to właśnie tam chciała nieść wsparcie. Mijała dzieci na wózkach, o kulach, balkonikach, leżących nie ruchomo w gipsie ,albo znajdujących się w śpiączce. Zrobiło Jej się przykro. Były takie małe. Niektóre miały po dwanaście, piętnaście lat, a inne zaledwie kilka miesięcy. To było okropne uczucie. Podeszła do recepcji zupełnie nie wiedząc co powinna powiedzieć.
-Ugh...Przepraszam-zawołała do młodej kobiety w zasadzie w jej wieku.
-Dzień dobry. Nie spodziewałem się Pani tutaj jeszcze zobaczyć-usłyszała głos za placów. Odwróciła się i zobaczyła Dr. Paina.
-Dzień dobry i vice versa-odpowiedziała.-Mam do Pana sprawę.
-Jaką?-zapytał i pokazał ręką, aby dziewczyna pospacerowała z nim po korytarzu.
-Wzięłam Pana słowa do serca i chcę zrobić coś dobrego. Chciałam pobawić się z jakimiś dziećmi. no wie Pan o co chodzi?-zapytała mając nadzieje, że nie wyjdzie na idiotkę.
-Nawet nie wie Pani jak się cieszę-niemal ,że podskoczył uradowany. Nie wiedziała tylko czy chodziło o to, że nie poddała się czy, że posłuchała Go, ale to było teraz mnie ważne.- Jest tu u nas taka dziewczynka chora na białaczkę szpikową. Jej szanse są małe. Ma dziewięć lat ,a rodzice nie żyją. Zajmuje się nią Jej babcia. Chce Pani do Niej iść?
-A mogę?-zapytała niepewnie.
-Tak. Sala dwudziesta trzecia-odpowiedział i odszedł. Ruszyła pewnym krokiem w wyznaczonym kierunku. Ale przed drzwiami coś ją powstrzymało. Zaczęła się zastanawiać co ma Jej powiedzieć. Usłyszała chrząknięcie i kontem oka zauważyła lekarza, który zachęca Ją gestem ręki. Otworzyła białe drzwi. Na szpitalnym łóżku leżała dziewczynka biała niemal jak ściany na korytarzu. Była łysa, ale bardzo uśmiechnięta. Wpatrywała się w telewizor, w którym teraz puszczana była jakaś bajka dla dzieci. Nie zauważyła nawet, że ma towarzystwo. Norma lekko chrząknęła siadając na metalowym krześle koło łóżka. Dziewczynka przeniosła swoje zielone oczy na Nią i uśmiechając się jeszcze szerzej spytała.
-Kim jesteś?
-Jestem..-zawahała się i zaczęła rozglądać po pokoju. Dopiero teraz zauważyła, że ściany są białe, ale pokryte obrazkami przedstawiającymi księżniczki Disneya lub inne animowane postacie. W koncie stała półka z dużą ilością filmów o podobnej tematyce, a zaraz koło niej sterta zatemperowanych kredek w wielu kolorach i rysunki. Podeszła bliżej i sięgnęła po kartki papieru przeglądając je.

Muzyka
 
Siedziała skulona w kącie kolorowego pokoju świetlicy. Słyszała śmiech innych dzieci. Po policzku spłynęła Jej gorzka łza.
-Przecież to nawet nie przypomina naszej Pani- krzyknął do Niej jakiś chłopak, którego imienia nie znała. Śmiech jeszcze bardziej się nasilił.
-To jest obrzydliwe-skomentowała kolejna osoba patrząc na rysunek Normy. Podniosła lekko głowę, aby zobaczyć kto to. Zabolało jeszcze bardziej, gdy okazało się, ze to Caroline. Jej przyjaciółka. A w zasadzie to była przyjaciółka.
-Wiesz gdzie ten twój rysunek się nadaje?-zapytał z powrotem ten sam chłopczyk. Popatrzyła na niego jeszcze bardziej załzawionymi oczami.
-To ci zaraz pokaże-odpowiedział i podarł rysunek wrednie się przy tym uśmiechając. Wybuchła płaczem.
-Przeproś Ją-rozkazał.
-Bo co?
Nie odpowiedział tylko przycisnął Go do ściany. W oczach Michaela była złość, nienawiść.
-Spokój!-rozległ się głos nauczycielki.-Odstaw Go na ziemię-rozkazała. Chłopak spojrzał na swoją siostrzyczkę i uległ. Puścił Go i podbiegł do Niej. Przytulając Ją mocno usłyszał szepty za pleców. Skierował tam swoje spojrzenie, a od razu nastała cisza.
-Nie płacz...-uspokajał siostrę.
-Już nigdy nic nie narysuję!-odpowiedziała z wyrzutem i rozczarowaniem w głosie.-Nigdy!

-Zadałam ci pytanie-ze wspomnień wyrwał Ją melodyjny głos dziewczynki.-Nie lubię gdy ktoś mi nie odpowiada. Norma starła łzę i z powrotem obróciła się w stronę łóżka. Chciało Jej się śmiać, że dziewczynka ma taki tupet.
-Ugh...Przepraszam.. Jestem Norma, a ty?
-Nazywam się Jasmine dla przyjaciół Śpiąca Królewna- odpowiedziała śmiertelnie poważnym tonem. Norma zaczęła tłumić w sobie śmiech. To było zabawne, a zarazem słodkie.
-To twoja ulubiona księżniczka?-zapytała chcąc brzmieć śmiertelnie poważnie.
-Tak-odpowiedziała dumnie- A jaka jest twoja?

(Jeden z rysunków Jasmine)
-Nie mam-odpowiedziała po dłuższym zastanowieniu się.
-Jak to?-zapytała z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Po prostu.
-Po co przyszłaś?-to pytanie kompletnie zbiło Ją z tropu. Bo co miała jej powiedzieć?
-Porozmawiać...Jakie jest twoje największe marzenie?
-Chciałabym wyzdrowieć.-odpowiedziała, a Norma popatrzyła na Nią zdziwiona.. Spodziewała się usłyszeć z tych małych ustek, że dziewczynka chciałaby odwiedzić Disneyland, mieć psa czy kota, spotkać swoją ulubiona postać, ale nie spodziewała się czegoś takiego. Chociaż było to przecież oczywiste.
-Wyzdrowiejesz..na pewno.
-Obiecujesz?-zapytała z nadzieją wymalowaną na piegowatej twarzy.
-Obiecuję.

Spędziła tam jeszcze dwie godziny rozmawiając i bawiąc się z dziewięciolatką. Była słodka, urocza, zabawna. Norma Jej współczuła, ale nie wiedziała jak mogłaby jej pomóc. A bardzo chciała. Właśnie wchodziła do auta stojącego na parkingu. Oparła głowę o skórzaną kierownice pojazdu. Jej ciemne włosy błyszczały w świetle słońca rzucającego na nią swoje ciepłe płomyki. Zupełnie tak jakby ktoś na górze chciał Ją nagrodzić za dobry uczynek. Uśmiechnęła się do siebie zadając sobie pytania.
Dlaczego takie małe dzieci muszą cierpieć?
Dlaczego czuła się szczęśliwa, a zarazem przygnębiona?
Dlaczego tak bardzo chciała im pomóc?
I teraz do niej dotarło. Pragnęła uratować czyjeś życie, bo swojego już nie mogła. Mała Jasmine urzekła ją swoją naturalnością ,chęcią życia i przezwyciężenia choroby. Przed oczami stanął Jej obraz uśmiechniętej dziewczynki. Nie mogła pojąć z kąt taka mała osóbka może mieć tyle radości. Westchnęła głośno i uruchomiła samochód. Jechała ulicami miasta dumna, że zrobiła coś ważnego.

,,Jej trzecim celem było zrobienie czegoś dobrego dla innych''

 
Hej! Chyba po raz pierwszy całkowicie podoba mi się to co napisałam. Mam nadzieje, że wam też. Przepraszam jeśli są jakieś błędy. Zachęcam do obserwowania bloga, a także do czytania Suffering na którym jest nowy rozdział. Proszę, aby każdy z was napisał komentarz. To cholernie motywuje. :D Proszę także żebyście zaczęły czytać ten blog: Save me. Nie nie jest mój, ale na prawdę warto. Dużo miłości ;)




 
 
 
 




 

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gjskfjskskzn ten rozdział jest taki boski *.* I poraz kolejny sie wzruszyłam.
    Te ich wspomnienia, to co działo sie teraz, ta chora dziewczynka. Wszystko jest po prostu napisane genialnie. Czekam na next.
    http://savemeff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam, czekam na next :)
    zapraszam do siebie przy okazji http://osiem-tygodni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. tak możesz być z sb dumna! zajebisty, czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypominamy o dodaniu buttonu lub linku do spisu. Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. popłakałam się. Cudowny i genialny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. W sumie najlepszy do tej pory. Przełamałam się i włączyłam muzykę. Jednym słowem idealna. Dokładnie pasowała do nastroju wydarzeń. Oh, idę czytać kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń