niedziela, 12 października 2014

Jej dziesiąty cel

Rozdział 10

Dedykacja dla Cookie. (w rozdziale znajdują się linki)
Tego dnia było na prawdę słonecznie i ciepło. Dokładnie cztery dni temu Ashton podczas romantycznej kolacji oświadczył się Normie, a Ona odpowiedziała ''Tak''. Cała rodzina miała powód do uśmiechu i radości. No bo w końcu kto by się nie cieszył z takiej nowiny? Oczywiście jak na Ashtona przystało nie przemyślał wcześniej tego wszystkiego. Norma w ciągu niecałych dziewięćdziesięciu sześciu godzin musiała przygotować suknie ślubną, buty i dodatki, załatwić kosmetyczkę, fryzjera i makijażystkę, a to choć wydaję się proste było w rzeczywistości bardzo trudne. Na szczęście chociaż miejsce w restauracji, zaproszenia i datę w kościele załatwił sam blondyn. Ostatni raz wpatrywała się w duże lustro stojące w garderobie nie wierząc, że zaraz wsiądzie do auta, które skieruję się w miejsce Jej przysięgi małżeńskiej. Pogładziła śnieżnobiały materiał rozkloszowanej sukni sięgającej do samej ziemi. Dzięki Jej naprawdę znakomitej figurze wcięcie w tali było jeszcze bardziej widoczne. Uśmiechnęła się do siebie wiedząc, że robi coś o czym marzyła, ale zaraz potem zaśmiała się w myślach przypominając sobie słowa ''sztabu stylistycznego''.
-Nie uśmiechaj się, staraj się nic nie mówić, nie trzęś głową, nie rób gwałtownych ruchów i przede wszystkim nie płacz, bo cała nasza robota pójdzie na marne. Złotko-tak powiedziała jej trzydzieści minut temu makijażystka, ale w pewnym sensie Ją rozumiała. Przecież nikt nie lubi jak ciężka robota, która trwała kupę czasu naglę się rujnuję. Wetchnęła ciężko zakładając na siebie jeszcze białe, lakierowane buty na obcasie i otworzyła drzwi kierując się na dół. Ku Jej zaskoczeniu na podjeździe nie stało białe, sportowe auto, lecz biała karoca z białymi różami i z dwoma równie białymi końmi. Próbowała powstrzymać śmiech jaki atakował Ją gdy ujrzała Michaela trzymającego uprząż. Jej brat ubrany był w czarne spodnie, koszule o tym samym kolorze i białą marynarkę. Czerwony krawat idealnie pasował do Jego włosów, które ponownie zmieniły kolor. Podeszła bliżej i złapała Jego dużą rękę, aby mogła wsiąść. Niestety w butach jakie miała na sobie trochę Jej to zajęło. Ostatecznie spoczęła koło swojego starszego brata na białej i bardzo miękkiej poduszce dając mu znak, że może ruszać.
-Nie wiedziałam, że pamiętasz jeszcze to wszystko z wakacji...-zaczęła rozmowę trochę nie pewnie.




-Coś się pamięta z dzieciństwa-uśmiechnął się do Niej szeroko puszczając oczko- Stresujesz się?
To pytanie choć nie było na początku skomplikowane budziło wątpliwości, których wcześniej nie miała. Do pewnego czasu była pewna swojej decyzji. Oboje byli jej pewni. Ale jaki sens to wszystko miało? Czy na prawdę było warto?
-Wiem co teraz myślisz- powiedział spokojnie starając się nie zwracać uwagi na ludzi patrzących się dziwne na parę, która jedzie karocą. Miał prawie stuprocentową pewność, że wzięli Go za Jej przyszłego męża. - Ale uwierz mi, że każde marzenie powinno się spełniać nawet te bezsensowne.
-Wiesz, że chyba masz racje...
-Nie nie nie...Ja zawsze mam racje-odpowiedział i zaraz potem zaczął się śmiać, a Ona również próbowała.  Zatrzymali się przed starym, pięknym kościołem. Przed średniej wielkości budynkiem znajdowali się wszyscy goście i jak się domyślała Jej przyszły mąż czekał na Nią już w środku. Za pomocą ojca zeszła z karocy uśmiechając się szeroko. Gości było na prawdę sporo. W tłumie dostrzegła swoich rodziców,  ciotki i wójków, kuzynostwo, znajomych ze czasów licealnych zarówno Jej jak Ashtona, a nawet sąsiadów. Wszyscy witali Ją brawami i okrzykami. Michael podał Jej swoją dłoń i zaraz po tym wszyscy skierowali się do budynku, a Oni za nimi. Nie mogła uwierzyć w to co zaraz się stanie. Zostanie żoną i to nie byle jakiego chłopaka. Ale chłopaka z którym chciała spędzić swoje ostatnie dni. Kochała Go i doceniała wszystko to co dla Niej robił nawet jeśli On tego nie widział. Miała nadzieję, że On poradzi sobie po tym jak Jej już zabraknie. Nie była pewna czy chciałaby, aby ułożył sobie życie z kimś innym, ale nie mogła mu tego zabronić. Dla Niej liczyło się Jego szczęście, a jeśli jakaś inna dziewczyna zdoła Go uszczęśliwić to wytrzymałaby to pod warunkiem, że by to wszystko widziała. Bo w końcu ''Czego oczy nie widzą tego serca nie żal''. Uśmiechnęła się jeszcze do Michaela zanim drzwi do kościoła zostały otwarte, a Ona prowadzona do ołtarza przy, którym stał Jej narzeczony.
To nie był zwykły dzień. To był ich dzień.

''Jej dziesiątym celem była wieczność ''

 
Hej hej hej. Rozdział z rana jak śmietana (xDDDD). Mam nadzieje, że nie najgorszy. Jeszcze dwa rozdziały i epilog! Wpadłam na taki pomysł, żeby zrobić drugą cześć Lost Chance jednak to nie byłby tak bardzo ze sobą powiązane. Postacie te same, a historia przeszłości miałaby tu coś do powiedzenia. Jest w tym jeden problem. Mianowicie nie wiem jeszcze jak to zakończyć, bo biorę pod uwagę 3 zakończenia, a pewnie jakby nad tym dłużej posiedziała to wymyśliłabym kolejne tyle. Więc...wszystko jeszcze musze przemyśleć, bo nie jestem pewna czy druga część nie byłaby nudna i czy w ogóle jest w tym jakiś sens, bo wszystko jeszcze musze sobie poukładać, ale pytam się was, bo jeśli nie będziecie chcieli drugiej części to zrozumiem. Jedyne co mogę wam powiedzieć to jeśli w ogóle powstanie będzie taka spokojna, bez żadnych zdrad, kłótni...podobnie jak Lost Chance. Ale pisze to wam, abyście wyrazili swoje zdanie, bo ma ona na prawdę dużą wartość.
Ale się rozpisałam...Komentujcie, krytykujcie i obserwujcie (xD) Do przeczytania <3

8 komentarzy:

  1. Jej dziesiąty cel jest wzruszający... Naprawdę. Pisz, pisz, bo chcę wiedzieć czy wszystko skończy się dobrze. A co do drugiej części to TAK!!! Chcę drugą część!
    Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne *.* Ten jej cel jest mcljsdivhnisdo <3 Jeśli chodzi o drugą część LC to jasne że Tak!! Przecież to nie może się skończyć tylko na jednej :* Jestem taka szczęśliwa że oni biorą ślub ale czuję że to moje szczęście nie potrwa zbyt długo. No nic, czekam na next. Życzę weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *.* Jakie to romantyczne *.* Awwwww <3 zakochałam się hahaha i to dosłownie, masz bardzo lekki styl pisania który się z przyjemnością czyta ;) Szkoda, że już powoli dobiega koniec, ale mam nadzieję, że powstanie druga część tego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    Fanfiction przedstawia opowieść o Kelly Evans, ukochanym aniołku swojego taty. Kelly to miła, mądra i grzeczna dziewczyna. Nigdy nie miała żadnych problemów wychowawczych. Zawsze świeciła przykładem i miała dobry kontakt ze swoim tatą. Jej najlepszą przyjaciółką jest, Rose Romano, dziewczyna, którą zna od dzieciństwa. Pewnej nocy przyjaciółki postanawiają wyjść na imprezę, na której zjawia się Jake Movling. Życie dla głównej bohaterki zmienia się pod każdym względem, gdy impreza zmienia się w istne piekło. Wszyscy imprezowicze nagle znikają, a ona zostaje sama. Tick Tack, czas na grę, ale uważaj, nie każdy jest tym, kim się wydaje.

    http://ujawnienie-luke-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww... to jest po prostu genialne ;) Na prawdę nie wiem, co jest w twoich rozdziałach, że je tak uwielbiam; twój styl pisania czy historia? Nie wiem, ale to jest cudne :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Urocze <3 czekam na kolejny <3 hahahahaahh ja z wielką chęcią pomoge ci wybrać zakończenie xDD <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega. <333 Szybko ten ślub wzięli. Widzę, że Norma się zawzięła. No i Michael. Kocham go <333. No to jestem ciekawa tego twojego zakończenia. Właściwie to jezeli druga część miałaby by ciekawa to czemu nie. Chętnie też zobaczyłabym cię w nowej odsłonie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O jejku... nie moge nawet nic napisac, to opowiadanie mnie tak strasznie wzrusza :C i caly czas mam nadzieje, ze Norma jednak nie umrze! Chcialabym miec takiego brata jak Michael *-*
    Do nastepnego, zycze weny <3

    OdpowiedzUsuń