Zapraszam <3
Cel jest wielki, kiedy mu się poświęcasz. Lecz cel staje się niski, kiedy robisz sobie z niego tytuł do chwały.-Antoine de Saint-Exupéry
wtorek, 28 października 2014
Epilog
Epilog
Jeśli kiedykolwiek dojdziesz lub właśnie doszedłeś do tego momentu to skomentuj chociaż to <3
Nie zabijcie mnie proszę za takie zakończenie.
Przygasił papierosa i potrzasnął głową, aby Jego blond loki zniknęły ze smutnej twarzy. Nigdy nie sądził, że papierosy rzeczywiście będą przynosić ukojenie. Co prawda małe, ale zawsze. Zamknął oczy pragnąc zapomnieć o wszystkim co do tej pory się wydarzyło. Wszystkie do tej pory dobre wspomnienia przysłoniły te złe, przykre, raniące potwornie każdy kawałek Jego ciała i duszy. Powstrzymywał słone łzy, które za wszelką cenę chciały się wydostać na zewnątrz. Minął już miesiąc od tamtego strasznego wydarzenia, które zapamięta do końca życia. Popatrzył przed siebie na szary, cmentarny nagrobek i wyciągnął z kieszeni bielutką kopertę zaadresowaną do Niego.
Norma nie żyła.
Popełniła samobójstwo.
Mimo, że minął niecały miesiąc od śmierci Jego żony to On nadal nie przeczytał tej wiadomości. Nie mógł, bo wiedział, że nie dałby rady. Kochał Ją jak nikogo innego dotąd, a teraz był sam. Nie potrafił do końca opisać swoich emocji. Czuł się wściekłym, zdradzonym, porzuconym, samotnym i skrzywdzonym. I gdyby wiedział, że Ona planuje taki koniec to być może zrobił by tą z Nią, bo przecież przyrzekał przed ołtarzem, że zawsze będą razem, ale za jakiegoś powodu zachowała to w tajemnicy. Pociągnął lekko za wierzch koperty i wyciągnął lekko żółtą kartkę.
,,Wiem, że cię zraniłam i wiem też, że mi tego nie wybaczysz, ale musisz wiedzieć, że nie planowałam tego od początku. Zaczęłam myśleć o swojej śmierci trochę po ślubie. Wtedy uświadomiłam sobie, że tego momentu i tak nie uniknę, bo przecież wszyscy kiedyś umrzemy, a ja miałam bardzo mało czasu jak na realizacje wszystkich marzeń. Ale wiesz co? Zdołałam spełnić je wszystkie. Bałam się tego cierpienia i bólu. Bałam się nawet tego ostatecznego momentu i nie ważne czy tego z własnej woli czy nie. Ja po prostu zaczęłam się bać. Jestem wam, a przede wszystkim tobie wdzięczna za to, że byłeś kiedy Cię potrzebowałam. Nawet nie wiesz jak bardzo. Mam jednak cichą nadzieję, że mi wybaczysz. Obiecaj mi tylko, że nie będziesz próbował do mnie dołączyć i nawet jeśli oznacza to ułożenie życia z kimś innym i po prostu żył. Obiecaj mi to proszę. Kocham Cię. X. Twoja na zawsze Norma
''Jej dwunastym celem była obietnica''
sobota, 25 października 2014
Przekaz bloga
Ważne!
Wiecie...zdaje sobie sprawę, że ten blog nie był idealny, ale mam też nadzieję, że nie najgorszy. Każdy komentarz sprawiał, że na moich ustach pojawił się ''banan''. Byłam raz bardziej, a raz mniej zadowolona z rozdziałów, ale to jest mój trzeci blog jaki pisze, drugi jaki pisze sama i pierwszy jaki kończę epilogiem, więc myślę, że nie jest tragicznie, aczkolwiek mogłoby być lepiej.
Ale do czego zmierzam?
Chodzi mi o to, że tym opowiadaniem chciałam wam przekazać, że każdy zasługuje, aby mieć marzenia. Pewnego dnia, aby zaczerpnąć inspiracji czytałam różnego rodzaju odpowiedzi na proste pytanie ''O czym marzysz?. I nie natknęłam się nic ciekawego. Pierwsze miejsce to były oczywiście pieniądze, drugie duży dom, trzecie dopiero zajmowała rodzina, ale to i tak nie jest nic nadzwyczajnego. Zapytałam też kilka osób z moich znajomych to odpowiadały to samo lub ewentualnie o wyprowadzkę z kraju czy też konkretny zawód, samochód, zdrowie. Jeszcze inne nie miały żadnych marzeń. Ale co by zrobiła Norma gdyby ich nie miała? Wiem, że to dziwne i nie wiem czy w ogóle powinnam dodawać taki wpis, ale chce wam tylko przekazać, że warto mieć marzenia i dążyć do tego, aby się spełniły. Epilog pojawi się w ciągu najbliższych dni i chciałabym, żeby każdy Go skomentował (nie obrażę się jeśli to będzie długi komentarz xD). A po nim kiedy tylko założę nowy blog pojawi się o tym notatka.
Kurde nie będę chyba dalej przynudzać...
Dziękuje za każdy komentarz, wejście, obserwatora!
Dziękuje za wszystko!
Ponieważ nie mam strasznej ilości czytelników, więc (mam nadzieje, że każdemu) postanowiłam podziękować osobiście :
Natalka Natka - Pomagałaś mi i to bardzo, doradzałaś kiedy nie wiedziałam i głównie za to ci dziękuje. Ps. Nigdy nie rezygnuj z pisania, bo nieźle ci to idzie ;)
Sparks_Fly - Nie wiem czym są ''Dziwne losy Jane Eyre'', bo napisałaś o tym w komentarzu, ale mam nadzieję, że nie powinnam się za to wstydzić? (xDD).
Francine Elandie - Ashton nie miał innej żony. Norma była jego pierwszą żoną, ale wtedy był pijany, a wiadomo jak alkohol działa na ludzi. Dziękuje za każdy komentarz, który pojawił się na blogu.
Cookie - Nie mam bladego pojęcia co napisać. Po prostu dziękuje, że byłaś, a także przepraszam, że przeraża cię to, że coraz lepiej pisze xD.
@sleepinlsdchild - Zabij mnie, ale musze powiedzieć, że zajebisty pomysł z tymi białymi włosami na twoim blogu ( MUSIAŁAM). Też bym chciała mieć takiego brata jak Michael. Dziękuje <3
Dominika Kucner - Kuci, kuci co mam ci napisać? Kocham cię i wiesz o tym prawda? :***
akrelyna - Muszę przyznać, że zawsze czekałam na twoje komentarze. Sama nie wiem dlaczego. I to chyba właśnie za nie powinnam ci najbardziej podziękować.
Mam nadzieję, że są wszyscy, a jeśli nie to przepraszam. <3 Dziękuje i do przeczytania.
piątek, 17 października 2014
Jej jedynasty cel
Rozdział 11
Dedykacja dla Wiktorii (skomentuj chociaż raz plebsie xD)
Ciemne niebo kontrastowało niemalże idealnie z jasno-święcącymi miliardami gwiazd, które swym wyglądem zapierały dech w piersiach, a chłodny powiew wiatru zaczesał Jej ciemne włosy do tyłu. Wzięła głęboki wdech patrząc na falującą wodę morza, która odbijała Jej uśmiechniętą i lekką czerwoną twarz. Była żoną Ashtona już od dwóch dni, a teraz zgodnie z tradycją przyszedł czas na podróż poślubną, która właśnie trwała. Dosłownie, bo płynęli do swojego wymarzonego celu wynajętym statkiem. Obydwoje uzgodnili, że najodpowiedniejszym miejscem będzie Paryż zwanym również miastem zakochanych. Wpatrywała się w lustrzane odbicie wody wspominając wesele.
''W całej sali bankietowej przeważały czerń i biel, a kobiety w kolorowych, wizytowych sukniach wyróżniały się z tłumu. Parkiet na, którym powoli zbierał się tłum oświetlały różnego rodzaju specjalne lampy dyskotekowe, a w kącie sali, obok stołów z jedzeniem i barków stał ogromny, czteropiętrowy tort ślubny, który z pewnością napełni żołądki wszystkich. Do sali właśnie wkroczyła para młoda. Norma w białej, długiej do ziemi sukni, a Ashton w czarnym garniturze, białej koszuli pod spodem i czarnym krawatem. Trzymał Ją za rękę tak jakby bał się, że zaraz ucieknie chociaż dobrze wiedział, że tak się nie stanie. Kiedy zajęci sobą goście zobaczyli nowożeńców zaczęli głośno wiwatować spotykając się z szerokim uśmiechem Normy. Nie wierzyła, że to tak szybko się potoczyło, ale w tej chwili była najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi i nie bała się tego ukrywać. Tak samo było z blondynem, który co chwile ściskał czyjąś rękę gratulującą Mu wyboru żony. Z resztą co się dziwić taka chwila to skarb. Po dziesięciu minutach w całym pomieszczeniu rozbrzmiewała muzyka, a wszyscy zaczęli tańczyć; jedni mniej, a drudzy bardziej wywijali swoje ciała w rytm jakiegoś popowego kawałka.
-Będziecie na prawdę świetną parą...Będę czekać na wasze dzieci-powiedział kuzyn do Normy nie zdając sobie sprawy, że te słowa raniły Ją strasznie. On nie wiedział o chorobie, więc nie mogła Go winić, ale to nie zmieniło faktu, że po lewej stronie klatki piersiowej poczuła mocne ukłucie. Posłała Mu słaby, uśmiech, a ten odwzajemnił Go nieświadomie. Był pijany z resztą jak prawie każdy. Ominęła Go zwinnym ruchem szukając w tłumie swojego męża. Zamiast Jego zobaczyła Caluma wijącego się niczym wąż przy ciotce Susan, Michaela próbującego poderwać jakąś ładną blondynkę niestety bez skutecznie, bo zaraz po tym została odciągnięta od Niego przez najprawdopodobniej swojego chłopaka.
-Wiesz Norma...jesteś na prawdę najlepszą żoną jaką kiedykolwiek miałem-znajomy głos dobiegł za Jej pleców i spowodował lekką gęsią skórę na gołych ramionach. Poczuła silne ręce wokół swojej talii oraz intensywny zapach alkoholu połączonego z męskimi perfumami.
-To nie jestem tą pierwszą?
-Co?
-Jestem twoją pierwszą żoną?
-Tak. Skąd masz takie przypuszczenia?-blondyn był nieobecny, co jeszcze bardziej potwierdziło Jej przypuszczenia i Jego trzeźwości.
-Zdajesz sobie sprawę, że właśnie zaprzeczyłeś swojemu stwierdzeniu?-zaśmiała się na nie poradność chłopaka. Był taki słodki, że mogłaby Go zjeść tu i teraz. Odwróciła się przodem do Niego skradając mu delikatny pocałunek na Jego miękkich ustach patrząc przy tym na Jego błyszczące oczy.''
Wiedziała, że czasu już nie cofnie. Miała marzenia, które aktualnie kończyła spełniać. Nie potrafiła teraz opisać swoich uczuć, bo kiedy kogoś kochamy to poświęcamy się dla Niego i okazujemy Mu swoją miłość. Tylko czym właściwie jest ta miłość? Uczuciem pomiędzy dwojgiem ludzi?
Norma była kochana przez wszystkich swoich bliskich i choć w dzieciństwie była celem innych to nie poddawała się, bo miała oparcie ludzi, których kochała z wzajemnością. Była szczęśliwa, ponieważ odnalazła coś czego niektórzy ludzie szukają całe życie, a czasami i tak tego nie dostają, a Ona posiadała to. A tym czymś była właśnie miłość. Ta niekiedy banalna miłość, która jest przepełniona, a wręcz nawet napchana do książek i filmów. Tylko, że czasami na pozór szczęśliwi ludzie są bardziej smutni niż mogłoby się wydawać.
Wstała z ławki otrzepując niewidzialny kurz z jej niebieskich spodni. Skierowała się do sypialni, położyła się na łóżku i przykryła puchową, przyjemną w dotyku kołdrą. Zasnęła z miłą myślą jutrzejszego dnia kiedy to będzie chodzić wraz ze swoim mężem po mieście zakochanych.
-Jestem twoją pierwszą żoną?
-Tak. Skąd masz takie przypuszczenia?-blondyn był nieobecny, co jeszcze bardziej potwierdziło Jej przypuszczenia i Jego trzeźwości.
-Zdajesz sobie sprawę, że właśnie zaprzeczyłeś swojemu stwierdzeniu?-zaśmiała się na nie poradność chłopaka. Był taki słodki, że mogłaby Go zjeść tu i teraz. Odwróciła się przodem do Niego skradając mu delikatny pocałunek na Jego miękkich ustach patrząc przy tym na Jego błyszczące oczy.''
Wiedziała, że czasu już nie cofnie. Miała marzenia, które aktualnie kończyła spełniać. Nie potrafiła teraz opisać swoich uczuć, bo kiedy kogoś kochamy to poświęcamy się dla Niego i okazujemy Mu swoją miłość. Tylko czym właściwie jest ta miłość? Uczuciem pomiędzy dwojgiem ludzi?
Norma była kochana przez wszystkich swoich bliskich i choć w dzieciństwie była celem innych to nie poddawała się, bo miała oparcie ludzi, których kochała z wzajemnością. Była szczęśliwa, ponieważ odnalazła coś czego niektórzy ludzie szukają całe życie, a czasami i tak tego nie dostają, a Ona posiadała to. A tym czymś była właśnie miłość. Ta niekiedy banalna miłość, która jest przepełniona, a wręcz nawet napchana do książek i filmów. Tylko, że czasami na pozór szczęśliwi ludzie są bardziej smutni niż mogłoby się wydawać.
Wstała z ławki otrzepując niewidzialny kurz z jej niebieskich spodni. Skierowała się do sypialni, położyła się na łóżku i przykryła puchową, przyjemną w dotyku kołdrą. Zasnęła z miłą myślą jutrzejszego dnia kiedy to będzie chodzić wraz ze swoim mężem po mieście zakochanych.
''Jej jedynastym celem była podroż''
niedziela, 12 października 2014
Jej dziesiąty cel
Rozdział 10
Dedykacja dla Cookie. (w rozdziale znajdują się linki)
-Nie uśmiechaj się, staraj się nic nie mówić, nie trzęś głową, nie rób gwałtownych ruchów i przede wszystkim nie płacz, bo cała nasza robota pójdzie na marne. Złotko-tak powiedziała jej trzydzieści minut temu makijażystka, ale w pewnym sensie Ją rozumiała. Przecież nikt nie lubi jak ciężka robota, która trwała kupę czasu naglę się rujnuję. Wetchnęła ciężko zakładając na siebie jeszcze białe, lakierowane buty na obcasie i otworzyła drzwi kierując się na dół. Ku Jej zaskoczeniu na podjeździe nie stało białe, sportowe auto, lecz biała karoca z białymi różami i z dwoma równie białymi końmi. Próbowała powstrzymać śmiech jaki atakował Ją gdy ujrzała Michaela trzymającego uprząż. Jej brat ubrany był w czarne spodnie, koszule o tym samym kolorze i białą marynarkę. Czerwony krawat idealnie pasował do Jego włosów, które ponownie zmieniły kolor. Podeszła bliżej i złapała Jego dużą rękę, aby mogła wsiąść. Niestety w butach jakie miała na sobie trochę Jej to zajęło. Ostatecznie spoczęła koło swojego starszego brata na białej i bardzo miękkiej poduszce dając mu znak, że może ruszać.
-Nie wiedziałam, że pamiętasz jeszcze to wszystko z wakacji...-zaczęła rozmowę trochę nie pewnie.
To pytanie choć nie było na początku skomplikowane budziło wątpliwości, których wcześniej nie miała. Do pewnego czasu była pewna swojej decyzji. Oboje byli jej pewni. Ale jaki sens to wszystko miało? Czy na prawdę było warto?
-Wiem co teraz myślisz- powiedział spokojnie starając się nie zwracać uwagi na ludzi patrzących się dziwne na parę, która jedzie karocą. Miał prawie stuprocentową pewność, że wzięli Go za Jej przyszłego męża. - Ale uwierz mi, że każde marzenie powinno się spełniać nawet te bezsensowne.
-Wiesz, że chyba masz racje...
-Nie nie nie...Ja zawsze mam racje-odpowiedział i zaraz potem zaczął się śmiać, a Ona również próbowała. Zatrzymali się przed starym, pięknym kościołem. Przed średniej wielkości budynkiem znajdowali się wszyscy goście i jak się domyślała Jej przyszły mąż czekał na Nią już w środku. Za pomocą ojca zeszła z karocy uśmiechając się szeroko. Gości było na prawdę sporo. W tłumie dostrzegła swoich rodziców, ciotki i wójków, kuzynostwo, znajomych ze czasów licealnych zarówno Jej jak Ashtona, a nawet sąsiadów. Wszyscy witali Ją brawami i okrzykami. Michael podał Jej swoją dłoń i zaraz po tym wszyscy skierowali się do budynku, a Oni za nimi. Nie mogła uwierzyć w to co zaraz się stanie. Zostanie żoną i to nie byle jakiego chłopaka. Ale chłopaka z którym chciała spędzić swoje ostatnie dni. Kochała Go i doceniała wszystko to co dla Niej robił nawet jeśli On tego nie widział. Miała nadzieję, że On poradzi sobie po tym jak Jej już zabraknie. Nie była pewna czy chciałaby, aby ułożył sobie życie z kimś innym, ale nie mogła mu tego zabronić. Dla Niej liczyło się Jego szczęście, a jeśli jakaś inna dziewczyna zdoła Go uszczęśliwić to wytrzymałaby to pod warunkiem, że by to wszystko widziała. Bo w końcu ''Czego oczy nie widzą tego serca nie żal''. Uśmiechnęła się jeszcze do Michaela zanim drzwi do kościoła zostały otwarte, a Ona prowadzona do ołtarza przy, którym stał Jej narzeczony.
To nie był zwykły dzień. To był ich dzień.
''Jej dziesiątym celem była wieczność ''
Hej hej hej. Rozdział z rana jak śmietana (xDDDD). Mam nadzieje, że nie najgorszy. Jeszcze dwa rozdziały i epilog! Wpadłam na taki pomysł, żeby zrobić drugą cześć Lost Chance jednak to nie byłby tak bardzo ze sobą powiązane. Postacie te same, a historia przeszłości miałaby tu coś do powiedzenia. Jest w tym jeden problem. Mianowicie nie wiem jeszcze jak to zakończyć, bo biorę pod uwagę 3 zakończenia, a pewnie jakby nad tym dłużej posiedziała to wymyśliłabym kolejne tyle. Więc...wszystko jeszcze musze przemyśleć, bo nie jestem pewna czy druga część nie byłaby nudna i czy w ogóle jest w tym jakiś sens, bo wszystko jeszcze musze sobie poukładać, ale pytam się was, bo jeśli nie będziecie chcieli drugiej części to zrozumiem. Jedyne co mogę wam powiedzieć to jeśli w ogóle powstanie będzie taka spokojna, bez żadnych zdrad, kłótni...podobnie jak Lost Chance. Ale pisze to wam, abyście wyrazili swoje zdanie, bo ma ona na prawdę dużą wartość.
Ale się rozpisałam...Komentujcie, krytykujcie i obserwujcie (xD) Do przeczytania <3
czwartek, 9 października 2014
Jej dziewiąty cel
Rozdział 9
Jest takie uczucie, które według niektórych jest zwykłym zachowaniem i postawą do drugiego człowieka. Ale to coś więcej. To pragnienie przebywania razem, to dążenie do szczęścia drugiej osoby, to pożądanie i namiętność. To także chęć pomocy, zrozumienie i akceptacja. Ale też kłótnie, wyzwiska, rozstania, szczerość i wierność. To naturalna potrzeba posiadania osoby, której możemy powiedzieć o najwstydliwszych momentach naszego życia, to osoba, która wie o nas wszystko, a mimo to nadal przy nas jest. To bycie razem mimo wszystkich przeszkód jakie są i pokonywanie ich razem. Tym uczuciem jest miłość na jaką zasługuję każdy, ale niestety nie każdego ona
spotyka. I właśnie to łączyło Astona i Norme. Mimo wszystkich wzlotów i upadków byli razem. A teraz? To był kolejny dół w, którym poniekąd razem się znaleźli. Ona, bo była śmiertelnie chora, a On, bo kochał Ją ponad życie. Siedziała teraz samotnie w ogródku, na trochę starej, drewnianej ławce podziwiając cały piękny ogród o, który dbała Jej matka. Najróżniejsze kwiaty od zwykłych pospolitych róż po mniej znane i rzadziej spotykane okazy. Jednym słowem był idealny w odróżnieniu od Jej życia. Miała kochającą rodzinę, pieniądze, chłopaka, ale brakowało Jej czegoś ważnego, a może nawet najważniejszego. I w tym tkwił problem. Miała niemal wszystko z wyjątkiem zdrowia, którego tak bardzo teraz potrzebowała. Lekki szum wiatru sprawił, że włosy opadły na Jej czoło, a na gołych ramionach poczuła nieprzyjemne ciarki. Dochodziła siódma wieczorem, a Jej chłopaka nadal nie było. Zaczynała się powili niepokoić. Temperatura na zewnątrz zaczęła spadać, więc dłużej się nie zastanawiając przekroczyła próg domu. Ciepłe powietrze zderzyło się z Jej zimnym ciałem powodując przy tym przyjemny dreszcz. Dźwięk nadchodzącej wiadomości od Ashtona rozproszył się po pokoju.
spotyka. I właśnie to łączyło Astona i Norme. Mimo wszystkich wzlotów i upadków byli razem. A teraz? To był kolejny dół w, którym poniekąd razem się znaleźli. Ona, bo była śmiertelnie chora, a On, bo kochał Ją ponad życie. Siedziała teraz samotnie w ogródku, na trochę starej, drewnianej ławce podziwiając cały piękny ogród o, który dbała Jej matka. Najróżniejsze kwiaty od zwykłych pospolitych róż po mniej znane i rzadziej spotykane okazy. Jednym słowem był idealny w odróżnieniu od Jej życia. Miała kochającą rodzinę, pieniądze, chłopaka, ale brakowało Jej czegoś ważnego, a może nawet najważniejszego. I w tym tkwił problem. Miała niemal wszystko z wyjątkiem zdrowia, którego tak bardzo teraz potrzebowała. Lekki szum wiatru sprawił, że włosy opadły na Jej czoło, a na gołych ramionach poczuła nieprzyjemne ciarki. Dochodziła siódma wieczorem, a Jej chłopaka nadal nie było. Zaczynała się powili niepokoić. Temperatura na zewnątrz zaczęła spadać, więc dłużej się nie zastanawiając przekroczyła próg domu. Ciepłe powietrze zderzyło się z Jej zimnym ciałem powodując przy tym przyjemny dreszcz. Dźwięk nadchodzącej wiadomości od Ashtona rozproszył się po pokoju.
,,Będę za godzinę. Zabieram cię na kolacje, więc ubierz się szałowo''
Po przeczytaniu esemasa uśmiechała się do siebie i przez dziesięć minut stała tak wpatrując się w ekran aparatu. Dopóki coś Jej nie tknęło. Miała godzinę. Tylko godzinę na umycie się, umalowanie i ubranie. To było za mało. Zwłaszcza w Jej wypadku. W myślach wymyślała najróżniejsze, nieprzyjemne epitety jakie mogłaby mu teraz powiedzieć. Otworzyła szafę wyrzucając z niej prawie całą zawartość. Wybrała dwie sukienki jedną granatową, rozkloszowaną do kolan z dekoltem, a drugą mocno-czerwoną, dobrze skrojoną, długą, bo prawie, aż do ziemi z małym rozcięciem na jednej nodze. W ostateczności wybrała ta drugą dobrze wiedząc, że strój jest w ulubionym kolorze Jej ukochanego. Do tego dobrała wysokie, czarne szpilki i trochę złotej biżuterii. Zadowolona ze swojego wyboru poszła do łazienki gdzie wzięła szybki prysznic i ubrała przygotowane rzeczy. Usta pomalowała na bladą czerwień, a swoje ciemno brązowe oczy mocno podkreśliła podobnie tak jak rzęsy. Włosy zostawiła jako swoje lekkie, naturalne loki. Drzwi do pokoju lekko zaskrzypiały.
-Norma jesteś?
-Już wychodzę- wykrzyknęła z łazienki i po raz ostatni przyglądając się sobie w lustrze otworzyła drzwi. Mina Ashtona była bezcenna, a On sam wyglądał przystojnie. Biała, zwykła koszula zapięta po samą szyje i czarna marynarka opinały jego muskularne ramiona, a czarne rurki idealnie leżały na nogach. Jego niesforne loki podtrzymywała standardowo czarna bandamka.
-Już wychodzę- wykrzyknęła z łazienki i po raz ostatni przyglądając się sobie w lustrze otworzyła drzwi. Mina Ashtona była bezcenna, a On sam wyglądał przystojnie. Biała, zwykła koszula zapięta po samą szyje i czarna marynarka opinały jego muskularne ramiona, a czarne rurki idealnie leżały na nogach. Jego niesforne loki podtrzymywała standardowo czarna bandamka.
-Wyglądasz pięknie-podsumował swoim zachrypniętym głosem puszczając dziewczynie oczko. - Jak zawsze z resztą.
-Ty też - posłała mu swój olśniewający, szeroki uśmiech.
Złapał Ją za rękę i przepuszczając w drzwiach wpatrywał się w Jej sylwetkę. Wyglądała na prawdę zjawiskowo i chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Jak prawdziwy dżentelmen, którym starał się być jak najczęściej otworzy Jej drzwi do czarnego auta. Po chwili usiadł na miejscu kierowcy po drugiej stronie, odpalił silnik i ruszył.
-Gdzie mnie zabierasz?-zapytała po dziesięciu minutach jazdy w ciszy.
-Już ci mówiłem kochanie-odpowiedział nie spuszczając wzroku z jezdni- I nie, nie powiem nic więcej.
Wywróciła oczami tracąc powoli cierpliwość, której ostatnio miała coraz mniej. Po kolejnych dziesięciu minutach drogi auto zatrzymało się, a blondyn obszedł je, aby otworzyć drzwi po Jej stronie. Podała mu rękę, którą złapał. Szedł przed Nią, aby zakryć niespodziankę, którą przygotował specjalnie dla Niej. W pewnym momencie swojej wędrówki stanął, a brunetka odbiła się lekko od Jego twardych pleców. Odwrócił się przodem do Niej i skradł Jej niespodziewanego całusa w usta. Uśmiechnął się szeroko pokazując swój śnieżno-biały uśmiech, który miał dodać mu pewności siebie. Odsunął się ukazując nieziemski widok. Jeden stół z zastawą i dwoma krzesłami postawiony na dworze z idealnym widokiem na zachodzące, pomarańczowe słońce. Norma ze zdziwienia otworzyła szeroko usta tak samo jak zrobił to On na Jej widok. To wyglądało na prawdę romantycznie. Złapał Ją za rękę ciągnąc do stolika i pomagając usiąść Jej na krześle stanął nieruchomo i wpatrywał się w Nią przez dłuższą chwile. Zaraz po tym jednak otrząsnął się.
-Norma...Bo wiesz jak cię kocham...-przerywał wahając się nie będąc do końca pewnym swoich słów - I tak sobie pomyślałem. Bo to takie trudne i...- złapała Go za ręce chcąc dodać mu otuchy i odwagi.
-Wyjdziesz za mnie?-zapytał w końcu klękając i wyciągając czerwone pudełko ze złotym pierścionkiem z ozdobnym rubinem. Zaniemówiła wpatrując się to w pierścionek to w wyczekujące oczy blondyna. To co przed chwilą usłyszała zwaliło Ją z nóg. Zastanawiała się czy na prawdę była taka głupia. Mogła się domyśleć, ale jaki był sens skoro niedługo będzie wąchać kwiatki od spodu? A może jednak jakiś był? I w końcu zamrugała kilkakrotnie i wypowiedziała to jedno jedyne słowo :
- Tak.
,,Jej dziewiątym celem była miłość''
Chciałam wam podziękować za wszystko. Za tyle komentarzy i wyświetleń! To dla mnie na prawdę dużo znaczy <3 Jeśli mi się uda to następny pojawi się już w weekend. Mam nadzieję, że rozdział nie jest taki zły i, że wybaczycie mi błędy jeśli jakieś są (na pewno są xD). Zawsze mam tyle do napisania a tu nic...więc pozostaje mi tylko napisać, że was kocham i czekam na komentarze nawet te nagatywne <3.
sobota, 4 października 2014
Jej ósmy cel
Rozdział 8
Dedykacja dla Natalki U. :)))
Minęły już prawie trzy dni od imprezy, a nikt nadal nie mógł dojść do siebie. Każdy próbował zwalczyć okropnego kaca, ale to nie było takie proste jak można by przypuszczać. Brali tabletki przeciw bólowe, jedli czosnek, pili koktajle bananowe, herbatę z cytryną, zimną wodę, spali i jedli szpinak, ale na nic to nie działało. Przeżywali swojego rodzaju Kac Vegas i, aby pozbierać wszystko co działo się tamtej nocy musieli szukać w telefonach, kieszeniach i własnych pamięciach. Udało im się wspólnie ustalić, że po zabawie w ciuciubabkę, która trwała około godziny, a niektórych osób i tak nie odnaleziono przyszła kolej na butelkę. Standardowa zabawa połączyła kilka osób na jedną noc. Było rozbieranie się, tańczenie na lampie w ogrodzie, całowanie, ale też i przede wszystkim picie alkoholu. Michael był podwójnie dumny z upicia ''profesjonalnego'' barmana, który okazał się mieć bardzo słabą głowę do picia skoro po wypiciu zaledwie trzech mojito leżał pod stołem w sypialni rodziców i majaczył o jakiejś bujnie obdarzonej blondynce. Oczywiście nie obyło się bez skarg rodziców. Cała toaleta śmierdziała wymiocinami, a mama nadal wypomina stłuczone talerze i szklanki.
-Co dzisiaj robimy?-zapytał Ashton wchodząc do kuchni i całując brunetkę w policzek. Wymusiła uśmiech nadal walcząc z pulsującym bólem głowy, ale zaśmiała się kiedy chłopak zaczął nalewać sobie wody z cytryną. Spotkała się z zdezorientowanym spojrzeniem chłopaka i przypomniała sobie obraz z dnia imprezy. Kiedy to znalazła Go leżącego prawie nago, bo tylko w afro peruce w krzakach za altanką w ogródku i Caluma starającego się zaśpiewać Hymn Hiszpanii, który przecież nie ma słów. Ale to był w końcu Calum - człowiek, który nie wiedział ile to jest dwa plus dwa, a znał doskonale wszystkie prawa fizyki. Postanowiła jednak nie przypominać tego swojemu chłopakowi.
-Idziemy dzisiaj na zajęcia-powiedziała zapominając o bólu jaki jej dokuczał. Wzięła kolejny łyk ciepłej herbaty i wpatrywała się w poczynania blondyna, który nie udolnie próbował posmarować kanapkę masłem.- Czy ja naprawdę musze cię tak niańczyć?
Podeszła do niego, wzięła nóż i zaczęła przygotowywać śniadanie. Zignorowała zadowolony i cwaniacki uśmieszek jaki gościł teraz na Jego twarzy.
-Jakie zajęcia?-przypomniał sobie o pytaniu jakie chciał jej zadać chwile temu. Odwróciła się do niego podając mu cztery kanapki z żółtym serem, sałatą, pomidorem i szynką. Usiedli na przeciwko siebie. On zaczął je konsumować, a ona podziwiała prace jego mięśni brzucha i ramion. Był idealny. Po prostu idealny. Uśmiechnęła się mimowolnie widząc, że jego trochę dłuższe loki wpadają mu do talerza.
-Tańca-odpowiedziała przełykając ślinę zdając sobie sprawę, że jej ukochany jest marnym tancerzem.- Tańca Tango.
Chłopak westchnął głęboko dobrze wiedząc, że nie wygra ze swoją dziewczyną. A poza tym obiecał ją wspierać i zamierzał dotrzymać swojej obietnicy. Skończył posiłek, wziął ją za rękę i wyszli na dwór. Szli w ciszy. Sama ich obecność sprawiała im radość, a słowa były zbędne. Mijali bawiące się dzieci, starszą zakochaną parę i kilka młodych osób w ich wieku. Nie było dużego ruchu, bo był to dzień roboczy i godziny pracy. Zatrzymali się przed ogromnym, nowoczesnym budynkiem z dużym, jasnym napisem ''Szkoła Tańca Londyn''. Ashton przepuścił Normę w drzwiach. Pomieszczenie było dość nowoczesne, panował w nim głównie kolor niebieski i czarny. Młoda, ładna blondynka z plakietką z imieniem Larrisa zawołała ich gestem dłoni. Podążyli za nią do średniej wielkości sali z lustrami. Dziewczyna podeszła do dużej wierzy stojącej w kącie i puściła jakiś kawałek. Zaczęła pokazywać ćwiczenia rozciągające, aby pomóc im się przygotować i nie nabawić się przy tym kontuzji. Po niecałym kwadransie skończyli i przyszła pora na taniec. Larrisa pokazywała im różnego rodzaju pozy jakie mieli po niej powtarzać.
-To wcale nie jest takie trudne jak myślałem.-stwierdził blondyn.
-Nie chwal dnia przed zachodem słońca-odpowiedziała mu Norma i szeroko się uśmiechnęła. On chyba nie wiedział co go czeka. W sali zaczęła rozbrzmiewać charakterystyczna muzyka. A oni zaczęli, a może próbowali tańczyć. Średnio im to wychodziło, ale starali się jak tylko mogli. Zrobili sobie przerwę. Blondyn usiadł na podłodze ciągnąć na swoje kolana brunetkę. Patrzyli sobie w oczy ciesząc się kolejny dniem spędzonym ze sobą. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku przepełnionym radością i pożądaniem. Nie interesowało ich nic oprócz tej chwili. Kochali się i obydwoje zdawali sobie z tego sprawę.
,,Jej ósmym celem był taniec''
Hej. Rozdział świeży. Stwierdziłam, że nie będę czekać do jutra. Miśki na górze po prawej jest ankieta i fajnie by było gdybyście zagłosowali. Można wybrać więcej niż jedną odpowiedz. Jeśli lubicie oryginalne fanfiction to zapraszam na Twisted. Bardzo dobry :))) Do przeczytania <3
piątek, 26 września 2014
Jej siódmy cel
Rozdział 7
Dedykacja dla Akrelyny (nie wiem czy dobrze odmieniłam)
Słońce powoli zaczęło chować się za linią horyzontu. Dochodziła godzina dwudziesta, a o dwudziestejdrugiej miała oficjalnie zacząć się impreza w stylu lat osiemdziesiątych. Wszyscy zgodnie ustalili, że przyda mi się odpoczynek. Rodzice usunęli się z domu za bardzo długą namową Michaela, a Norma i Ashton przygotowywali cały dom co trwało już dobre kilka godzin. Michael gdzieś zniknął, ale żadne z nich nie miało zbytnio czasu na szukanie go. Całkowicie poświęcili się swojemu zajęciu. Przesuwali i powynosili meble tak, aby zrobić miejsce do tańca. Na suficie zamiast lampy zawisła ogromna, błyszcząca kula dyskotekowa, w kuchni znajdował się barek z alkoholem czekającym na wynajętego barmana, a na ścianach zawisły plakaty przedstawiające popularne i modne gwiazdy z tamtych czasów takich jak : Sabrina, AD/DC, Iron Maiden, TSA, Billy Idol i Nirvana. W koncie znajdował się ogromny stół z olbrzymią ilością jedzenia dla gości, którego pewnie i tak nikt nie będzie jadł. Trzask drzwi wejściowych sprawił, że wisząca ozdoba dyskotekowa niebezpiecznie się zachwiała zwracając przy tym uwagę Normy i Ashtona. W progu do salonu stanął dumny, zielonowłosy Michael, który po raz kolejny zmienił kolor swoich włosów.
-Gdzie ty byłeś?-zapytał blondyn poprawiając plakat.- Mamy tyle roboty, a ty wycieczki sobie urządzasz.
-Ktoś to musiał załatwić, nie?- podał Normie torbę wypełnioną masą płyt z odpowiednią muzyką z tamtych czasów. Lekko uśmiechnął się zauważając zmieszanie obydwu. Żadne z nich wcześniej o tym nie pomyślało.
-No nie stójcie tak. Mamy zaledwie godzinę- dodał podchodząc do wierzy stojącej w kącie salonu. Położył stos płyt i przesunął głośniki w odpowiednie miejsca pomieszczenia. Norma otrząsnęła się tak jakby z transu i rzucając szybkie ''idę się przygotować'' popędziła do pokoju. Należała do osób, które dbają o swój wygląd, ponieważ uważała, że jest on ich wizytówką, ale nie stawiała go na pierwszym miejscu. Strój przygotowała już wcześniej. Naciągnęła na siebie czarne, podarte rajstopy w kratkę , kusą spódniczkę w szkocką kratę i podartą bluzkę z logiem AC/DC sięgającą ledwie do pępka. Na nogi naciągnęła czarne, skórzane kozaki na dość wysokim obcasie prawie do kolan, a na głowę mocno czerwoną perukę. Zastanawiała się czy nie zafarbować włosów, ale w ostateczności stwierdziła, że nie posunie się, aż tak daleko. Nie była, aż tak szalona jak jej brat. Chociaż można było mieć czasami wątpliwości. Aby wzmocnić efekt końcowy usta pomalowała na czerwono, a oczy bardzo mocno podkreśliła. Zadowolona ze swojego wyglądu zaszła na dół sprawdzić jak wygląda jej chłopak. Skradała się na palcach do salonu. Wiedziała, że prawdopodobnie obydwaj są już gotowi. Przecież nie potrzebowali tyle czasu co ona. Jej oczy znacznie się powiększyły, gdy zobaczyła wygląd blondyna. To była jedna z tych sytuacji w, których nie wiedziała czy powinna się śmiać czy płakać. Stał do niej bokiem, ale dopiero kiedy usłyszał Jej donośny śmiech zwrócił na Nią uwagę. Miał na sobie jasno niebieskie jeansy, białą koszule z krótkim rękawem, która rozpięta była prawie do pępka odsłaniając jego mięśnie i górskie buty. Nad szerokim uśmiechem chłopaka znajdowały się doklejone, brązowe wąsy. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne potocznie znane jako lustrzanki, a jego bujną czuprynę blond loków przykrył lekko żółty kask robotniczy. Ciemnowłosa, a w zasadzie teraz czerwonowłosa myślała, że tego wieczora nic jej już nie zdziwi, ale myliła się. I to bardzo. Michael wyglądał jak prawdziwy król lat osiemdziesiątych. Jego zielone włosy przykryła biała, afro peruka. Szeroko zbudowane barki zakrył złotą koszulą w ogromnym rozcięciem w, którym przylepione były brązowe, sztuczne włosy, a do tego dobrał czarne, materiałowe spodnie rozszerzane u dołu.
-Ja wiem, ze wyglądam jak bóg seksu, ale to kazirodztwo. Nie możemy...-powiedział Michael bardzo poważnym tonem i gdyby Norma nie znała go od urodzenia myślałaby, że on mówi na poważnie. Podeszła do chłopaka uderzając go z całej siły w bark. Jednak ten nawet nie drgnął. Obrażona przytuliła się do swojego chłopaka delikatnie bawiąc się jego wąsami.
-To boli...-jęknął gdy coraz bardziej ciągnęła go za włosy. Podeszła z powrotem do swojego brata z pewnym planem zemsty i z całej siły pociągnęła za jego sztuczne owłosienie na klacie. Z jego gardła wydobył się krzyk bólu.
-Stary...zasłużyłeś-powiedział Ashton zasłaniając dziewczynę swoim ciałem cały czas się śmiejąc z miny jaka gościła na twarzy chłopaka. Po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka. Czerwonowłosa zamierzała podejść do drzwi, ale jej brat wyprzedził ją w tym. Do salonu wkroczył Luke przebrany jako Freddy Mercury z jasnowłosą dziewczyną u boku w neonowo-różowej, krótkiej sukience, a tuż za nimi pojawiła się druga para : Calum i Alison. Nawet jakby nie pojawili się razem, można byłoby podejrzewać, że coś ich łączy. Obydwoje mieli na sobie burze loków, stare, poczciwe adidasy i kolorowe dresy rodem z ulicznego bazaru.
-Zapowiada się niezła noc...-pomyślała Norma.
**********
Impreza trwała już dobre trzy godziny. Oczywiście wszyscy łącznie z Normą byli pijani. Do listy gości można było dodać jeszcze pannę młodą zbiegłą ze ślubu, catmana, anarchistę, marynarza, spacemana, indianina i wiele wiele innych osób, które zdecydowanie wyróżniały się z tłumu. Z głośników leciała właśnie znana piosenka australijskiego zespołu AC/DC - T.N.T, a wyraźny zapach alkoholu i potu unosił się w powietrzu w całym domu. Na tej imprezie miało się pojawić max dwadzieścia osób, a skończyło się jak zawsze w przypadku Michaela. Liczba zaproszonych wzrosła dwukrotnie jeśli mówimy o osobach tańczących na ''parkiecie''. Nikt chyba wolał nie wiedzieć co się dzieje w drugiej, nieco bardziej wyciszonej części domu. W tłumie ludzi wywijających swoje ciała zauważyła swojego brata tańczącego przy jakiejś dziewczynie, którą widziała pierwszy raz w swoim życiu i chyba (miała nadzieje) po raz ostatni. Podeszła do swojego chłopaka stojącego w kuchni i zajadle rozmawiającego z Lukiem. Pocałowała go soczyście w usta przeganiając przy tym nieświadomie blondyna. Alkohol pulsujący w jej żyłach robił swoje. Przyklejała się do Niego jak nigdy. Chciała by ta chwila była wieczna, ale krzyk i lekko ściszona muzyka sprawiły, że przerażona odskoczyła od chłopaka. Przeszli razem do salonu trzymając się za ręce. Na stole tańczył Calum w samych bokserkach i próbujący przekrzyczeć tłum. Po chwili dołączył do niego Michael i chłopak w stroju policjanta, którego imienia również nie znała. Hałas i huk stał się tak głośny, że kula dyskotekowa zaczęła się po raz kolejny niebezpiecznie kiwać, aż w końcu nie wytrzymała. Spadła na stół i tańczących chłopaków nie robiąc mi przy tym większej krzywdy. Podnieśli się jak gdyby nigdy nic się nie stało i zaczęli ponownie wywijać swoimi czterema literami. Muzyka ponownie zaczęła grać, ale tym razem był to bardziej dyskotekowy kawałek. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć kiedy rozbrzmiewały pierwsze nuty Sabriny - Boys. W salonie od razu jak na zawołanie pojawiło się więcej osób. Nie wiadomo z kąt się wzięli, albo po prostu nie chcieli wnikać czy byli właśnie tymi, którzy zwiedzili tą drugą cześć domu. Chyba nikt nie chciał poruszać tego tematu.
-Ej ludzie! Mam pomysł!-krzyknęła jakaś blondynka wyglądająco niestety na bardzo pustą uparcie wyrywając mikrofon jakieś dziewczynie.-Pobawmy się w ciuciubabkę!
Prawie wszyscy zaczęli głośno gwizdać i przytakiwać. Jedno było pewne to nie mogło się dobrze skończyć.
-Ej ludzie! Mam pomysł!-krzyknęła jakaś blondynka wyglądająco niestety na bardzo pustą uparcie wyrywając mikrofon jakieś dziewczynie.-Pobawmy się w ciuciubabkę!
Prawie wszyscy zaczęli głośno gwizdać i przytakiwać. Jedno było pewne to nie mogło się dobrze skończyć.
-Ta impreza przejdzie do historii- powiedział Ashton całując ją przy tym w policzek.
-Z pewnością-odpowiedziała całując go mocniej.
,,Jej siódmym celem była zabawa''
Ja już nie wiem co mam wam napisać. Ale chciałam wam przede wszystkim podziękować za wszystkie komentarze i ponad 2000 wyświetleń! Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Dodałam nową zakładkę w, której możecie wstawiać swoje blogi. Taki trochę dupny ten rozdział, ale stwierdziłam, że wstawie. Jesteśmy już na półmetku! Jeśli możecie (i chcecie) rozsyłajcie na tt link do bloga dla was to chyba nic, a może ktoś jeszcze się tu pojawi. <3 A więc, obserwujcie i komentujcie moi mili. Do przeczytania!!! <3
sobota, 20 września 2014
Jej szóśty cel
Rozdział 6
Czasami przychodzi taki moment w życiu człowieka, który jest świadomością bliskiego końca. I taką świadomość miała teraz Norma. Widziała, że zostało jej mało czasu.
Jeden miesiąc.
Niecałe cztery tygodnie.
Trzydzieści dni.
Siedemset-dwadzieścia godzin.
Tysiące sekund.
To było zarazem smutne, ale i prawdziwe. Cholernie prawdziwe. Przecież każdy człowiek może mieć gorszy dzień i właśnie teraz to Ona taki miała. Była już w połowie. W połowie tego wszystkiego. Siedziała na kanapie, w salonie czekając, aż wszyscy wrócą ze swoich codziennych zajęć. Potrzebowała teraz kogoś bliskiego. Była smutna, a padający deszcz za oknem, który obijał się o parapety tworząc pewną melodie wcale jej nie pomagał. A w ręcz przeciwnie. Sprawiał, że stawała się jeszcze bardziej przybita. Wtuliła się jeszcze mocniej w fioletową, puszystą poduszkę powstrzymując przy tym słone łzy. Poczuła lekkie lizanie po stopach, a później dość duży ciężar na kolanach. Azul wpatrywał się współczująco w Normę delikatnie przekręcając głowę na lewy bok.
-Co się stało piesku?-zapytała wycierając ręka łzę spływającą po jej policzku.
W odpowiedzi dostała mokrego całusa od psa, który położył się na Niej podstawiając stary, rodzinny album. Westchnęła lekko. Otworzyła go i zaczęła przeglądać zdjęcia. Zatrzymała się dopiero na trzeciej stronie i fotografii, które przedstawiała Michaela siedzącego na koniu i Normę stającą obok. Wyciągnęła ją z foli i odwróciła ją. Na drugiej stronie był zapis, który dostała od dziadków w wieku trzynastu lat.
,,To były jedne z najlepszych wakacji jakie przeżyliśmy z wami. Widok Normy dojącej krowę i zbierającej kwiaty o poranku oraz Michaela, który wpadł do szamba to coś czego nigdy nie zapomnimy. Podziękujcie mamie za ten wspaniały przepis na ciasteczka czekoladowe z rodzynkami i tacie za pomoc w naprawie dachu. Chcieliśmy też podziękować wam za odwiedzenie nas, wspólną zabawę, pomoc w gotowaniu i sprzątaniu. Po prostu kochamy was całym sercem. Bawcie się dobrze i powodzenia w szkole. Babcia Eva i dziadek Albert.''
Uśmiechnęła się mimowolnie. Wspomnienia z wakacji były zawsze dla niej czymś wyjątkowym i ważnym. Spędzała je tylko z dziadkami i Michaelem z dala od elektroniki, szkoły i rodziców. To była swego rodzaju ucieczka od życia codziennego. Z wyczerpania zasnęła...
Obudziło Ją ciepło pocałunku. Otworzyła zaspane oczy i zobaczyła swojego chłopaka i resztę rodziny stojących za nim. Na twarzach wszystkich widniało współczucie i troska. W jej oczach nie było już widać smutku tylko radość. Czystą radość. Uśmiechnęła się szeroko, aby pokazać reszcie domowników, że wszystko z Nią w porządku.
-Zrobiłam obiad może zjemy?-zaproponowała mama nadal lekko zaniepokojona stanem dziewczyny.
-Nie...-odpowiedziała nadal uśmiechnięta Norma.-Ja chciałam pójść na spacer z Ashtonem. Tylko musze się przebrać.
Wstała i bez słowa skierowała się do swojej sypialni. Wybrała pomarańczowy sweter z czarnym znakiem, czarne rurki i pomarańczowe conversy przed kostkę. Przeczesała szybko swoje długie włosy i zbiegła z powrotem na dół. Przy drzwiach czekał na Nią już blondyn. Zarzuciła skórzaną, czarną torebkę na ramie i wyszła na dwór. Szli przez chwile w ciszy. A to tylko dlatego, że żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć. Mijali kolejne ulice zmierzając w kierunku ławki. Ale to nie była zwykła ławka. To była ich ławka. To właśnie tam spotkali się po raz pierwszy przez zupełny przypadek. Zbliżali się do celu nadal pogrążeni w ciszy. Na chodnikach nie było już kałuż, które zniknęły zapewne przez słońce goszczące na niebie. W tym momencie Norma żałowała, że ubrała się tak ciepło. Usiedli na ławce znajdującej się w pobliskim parku.
-Widzę, że coś się dzieje...-zaczął blondyn. Zawsze był dla Niej podporą, aby mogła wstać. Był kochankiem, przyjacielem i chłopakiem w jednym. Martwił się o Nią.- Co się stało?
W odpowiedzi usłyszał pociągnięcie nosem. Znał Ją tak dobrze. Wiedział, że dziewczyna nie umie dobrać odpowiednich słów. Przesunął się jeszcze bliżej, aby ją przytulić i dodać jej tym otuchy. Nie mówił nic. Wiedział, że jeśli będzie gotowa sama zacznie.
-Ja...ja się boje...-wyszeptała ledwo słyszalnie, ale tak by mógł ją usłyszeć.
-Czego?-zapytał niepewnie, ale gdy odwrócił twarz dziewczyny zrozumiał.
-Śmierci...Ja nie chce umierać-pociągnęła nosem i jeszcze bardziej pogrążyła się w płaczu.
Był w kropce. Przecież nie mógł powiedzieć ''wszystko będzie dobrze'', bo nie będzie. Wiedział o tym doskonale, ale tak jak reszta rodziny ukrywał w sobie ból, który już za jakiś czas ogarnie ich wszystkich. Bał się zostać sam, bo bez Niej nie wyobrażał sobie życia i nie chciał wyobrażać.
Chciał mieć Ją zawsze przy sobie.
Chciał budzić Ją rano soczystymi pocałunkami.
Chciał się z Nią kłócić.
Chciał, aby po prostu była.
Ale tego nie mógł zmienić. Mógł jedynie sprawić, aby te ostanie chwile były dla nich czymś wyjątkowym i szczęśliwym. Wiedział, że Ona pragnie zrozumienia i zamierzał Jej to dać.
-Nie płacz. Proszę-wyszeptał całując Ją w górę głowy.- Chciałaś spędzić ten czas wesoło. Pamiętasz?
Lekko kiwnęła głową. Fakt miała dzisiaj słabszy dzień, ale chciała to naprawić. Przestała płakać i posłała lekki uśmiech w kierunku blondyna pociągając nosem. Wtuleni w siebie oglądali nadchodzący zachód słońca. Nie odzywali się, bo uważali, że to zbędne. Ta chwila była dla nich magiczna.
-Kocham cię...-szepnęła cicho.
-Kocham cię i zawsze będę kochać.
-Zrobiłam obiad może zjemy?-zaproponowała mama nadal lekko zaniepokojona stanem dziewczyny.
-Nie...-odpowiedziała nadal uśmiechnięta Norma.-Ja chciałam pójść na spacer z Ashtonem. Tylko musze się przebrać.
Wstała i bez słowa skierowała się do swojej sypialni. Wybrała pomarańczowy sweter z czarnym znakiem, czarne rurki i pomarańczowe conversy przed kostkę. Przeczesała szybko swoje długie włosy i zbiegła z powrotem na dół. Przy drzwiach czekał na Nią już blondyn. Zarzuciła skórzaną, czarną torebkę na ramie i wyszła na dwór. Szli przez chwile w ciszy. A to tylko dlatego, że żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć. Mijali kolejne ulice zmierzając w kierunku ławki. Ale to nie była zwykła ławka. To była ich ławka. To właśnie tam spotkali się po raz pierwszy przez zupełny przypadek. Zbliżali się do celu nadal pogrążeni w ciszy. Na chodnikach nie było już kałuż, które zniknęły zapewne przez słońce goszczące na niebie. W tym momencie Norma żałowała, że ubrała się tak ciepło. Usiedli na ławce znajdującej się w pobliskim parku.
-Widzę, że coś się dzieje...-zaczął blondyn. Zawsze był dla Niej podporą, aby mogła wstać. Był kochankiem, przyjacielem i chłopakiem w jednym. Martwił się o Nią.- Co się stało?
W odpowiedzi usłyszał pociągnięcie nosem. Znał Ją tak dobrze. Wiedział, że dziewczyna nie umie dobrać odpowiednich słów. Przesunął się jeszcze bliżej, aby ją przytulić i dodać jej tym otuchy. Nie mówił nic. Wiedział, że jeśli będzie gotowa sama zacznie.
-Ja...ja się boje...-wyszeptała ledwo słyszalnie, ale tak by mógł ją usłyszeć.
-Czego?-zapytał niepewnie, ale gdy odwrócił twarz dziewczyny zrozumiał.
-Śmierci...Ja nie chce umierać-pociągnęła nosem i jeszcze bardziej pogrążyła się w płaczu.
Był w kropce. Przecież nie mógł powiedzieć ''wszystko będzie dobrze'', bo nie będzie. Wiedział o tym doskonale, ale tak jak reszta rodziny ukrywał w sobie ból, który już za jakiś czas ogarnie ich wszystkich. Bał się zostać sam, bo bez Niej nie wyobrażał sobie życia i nie chciał wyobrażać.
Chciał mieć Ją zawsze przy sobie.
Chciał budzić Ją rano soczystymi pocałunkami.
Chciał się z Nią kłócić.
Chciał, aby po prostu była.
Ale tego nie mógł zmienić. Mógł jedynie sprawić, aby te ostanie chwile były dla nich czymś wyjątkowym i szczęśliwym. Wiedział, że Ona pragnie zrozumienia i zamierzał Jej to dać.
-Nie płacz. Proszę-wyszeptał całując Ją w górę głowy.- Chciałaś spędzić ten czas wesoło. Pamiętasz?
Lekko kiwnęła głową. Fakt miała dzisiaj słabszy dzień, ale chciała to naprawić. Przestała płakać i posłała lekki uśmiech w kierunku blondyna pociągając nosem. Wtuleni w siebie oglądali nadchodzący zachód słońca. Nie odzywali się, bo uważali, że to zbędne. Ta chwila była dla nich magiczna.
-Kocham cię...-szepnęła cicho.
-Kocham cię i zawsze będę kochać.
,,Jej szóstym celem było zrozumienie''
Uffff ten rozdział miał być całkiem inny, ale stwierdziłam, że go zmienię. Wiem, że długo nie było rozdziału, ale szkoła i te sprawy, a poza tym wena mnie opuściła. Dziękuje za każdy komentarz, który mnie motywuje. A i jeszcze miśki wchodzimy i czytamy Save me :))) Nie wiem kiedy będzie kolejny. Dużo miłości <3
niedziela, 31 sierpnia 2014
Jej piąty cel
Rozdział 5
Rozdział dedykowany Magdzie, która teraz moczy swój zad w wodach Egiptu.( Pozdro dla Niej i Jej arabskich kolegów xD)
Notatka pod rozdziałem!
W ścianach sypialni rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Otworzyła swoje brązowe oczy i zgramoliła się z łóżka, które było pokryte nową już białą pościelą w czarno-czerwone kropki. Wsunęła swoje stopy w ulubione, szare, puchowe kapcie, które dostała trzy lata temu pod choinkę. Mimo, że były już poplamione, zdarte i wyniszczone to nigdzie indziej nie znalazła chociażby w połowie podobnych. Skierowała się do kuchni, bo to właśnie stamtąd pochodził hałas. Zobaczyła Michaela pochylającego się nad ziemią z pomarańczową zmiotką i szufelką zamiatającego resztę porcelanowego talerza, który wcześniej musiał zbić. Z pełnych ust chłopaka leciała właśnie wiązanka przekleństw, a Norma podpierając się framugi drzwi przyglądała się poczynaniom chłopaka z ogromnym uśmiechem na twarzy. Kiedy jednak ten zakończył sprzątanie podniósł głowę i spojrzał na brunetkę duszącą w sobie śmiech. Jednak ta od razu przestała zauważając zdenerwowane spojrzenie blondyna.
-Robisz śniadanie?-zapytała podchodząc do Niego.
-Nie kolacje o dziesiątej rano-odpowiedział poważnie, ale już po chwili zaniósł się śmiechem do, którego dołączyła brunetka. Od zawsze potrafili śmiać się z siebie i byle jakich powodów. Zawsze byli razem i mimo jakiś kłótni, które zdarzały się średnio raz na dwa tygodnie potrafili z powrotem wrócić do poprzednich relacji. To było coś czego nikt inny nie rozumiał, ale im to nie przeszkadzało.
-Pomóc ci?-zapytała w końcu.
-Jak chcesz- odpowiedział, a Ona wyciągnęła dżem, mąkę, jajka i kilka innych składników potrzebnych do przygotowania omletu.
-Tak w zasadzie to gdzie są wszyscy?-zapytała uświadamiając sobie, że w domu nie ma nikogo oprócz tej dwójki.
-Mama poszła na zakupy, tata na zakupy, a Ashton na zakupy...
-Ugh...a jaka to różnica?-zapytała nie bardzo rozumiejąc ''skomplikowaną'' odpowiedz brata.
-Mama do galerii, a Ashton i tata do supermarketu.
-A Azul?
-Azul...-zamyślił się chwilę.- Pewnie zajął się pieskiem sąsiadki.
-Ale przecież pies sąsiadów to samiec...a Azul też jest samcem...-odpowiedziała robiąc przy tym dziwne gesty rękoma i marszcząc brwi.
-Może jest gejem?-odpowiedział i szeroko się uśmiechnął na myśl o tym co właśnie zasugerował.- Swoją drogą pies gej to by było coś...
-Zamknij się już...Mój pies nie jest gejem!
-A skąd wiesz?-popatrzył na Nią zabawnie poruszając przy tym brwiami.-Sprawdzałaś?
-Przestań!-krzyknęła i obrzuciła brata mąką.- Azul nie jest gejem! Jasne?
-T...tak tylko przestań. Proszzzę-wydukał gdy Norma rzuciła się na Niego przygniatając przy tym Go do zimnych białych kafelków. Przecież pamiętała, że Jej brat ma łaskotki na brzuchu. Nie wzruszona nadal trzymała przy swoim śmiejąc się przy tym głośno. W końcu jednak sama opadła obok zmęczona. Po Jej głowię chodziło jedno pytanie, ale bała się je zadać chłopakowi, który nadal z trudem łapał oddech i kurczowa trzymał się za brzuch. Walczyła z samym sobą czy może wypowiedzieć te słowa.
Tak..Nie..Tak...Nie..i tak w kółko. W końcu jednak postanowiła zaryzykować.
-Mikey?
-Hym..?-odpowiedział obracając się z pleców na bok, aby popatrzyć siostrze w oczy. Ona jednak unikała Jego spojrzenia. Nadal leżeli na kafelkach w kuchni.
-Tak sobie pomyślałam...-przerwała na chwilę- Czy może byś chciał...Czy ty...Kurwa! Chcesz iść ze mną na bungee?-ostatnie pytanie wyleciało tak szybko z ust dziewczyny jak karabin maszynowy.
-A co na to Ashton?-zapytał nie pewnie wpatrując się w oczy dziewczyny-Powinnaś iść z nim.
-Przecież nie ma go tu.-wzruszyła ramionami.-To co piszesz się na to?
-No nie wiem...
-Tchórzysz.-stwierdziła z zadziornym uśmiechem na ustach.
-No dobra. Tylko cos zjedzmy-odpowiedział od razu. Zadowolona Norma wstała i zaczęła przygotowywać śniadanie, a już po chwili dołączył do Niej Michael. Zdawała sobie sprawę, że nie powiedziała chłopakowi wszystkiego, bo planowała więcej niż tylko skok na bungee, ale wiedziała, że jeśli przestawi chłopaka przed faktem wpół-dokonanym to nie będzie miał drogi ucieczki i w końcu się zgodzi.
**********
-Robisz śniadanie?-zapytała podchodząc do Niego.
-Nie kolacje o dziesiątej rano-odpowiedział poważnie, ale już po chwili zaniósł się śmiechem do, którego dołączyła brunetka. Od zawsze potrafili śmiać się z siebie i byle jakich powodów. Zawsze byli razem i mimo jakiś kłótni, które zdarzały się średnio raz na dwa tygodnie potrafili z powrotem wrócić do poprzednich relacji. To było coś czego nikt inny nie rozumiał, ale im to nie przeszkadzało.
-Pomóc ci?-zapytała w końcu.
-Jak chcesz- odpowiedział, a Ona wyciągnęła dżem, mąkę, jajka i kilka innych składników potrzebnych do przygotowania omletu.
-Tak w zasadzie to gdzie są wszyscy?-zapytała uświadamiając sobie, że w domu nie ma nikogo oprócz tej dwójki.
-Mama poszła na zakupy, tata na zakupy, a Ashton na zakupy...
-Ugh...a jaka to różnica?-zapytała nie bardzo rozumiejąc ''skomplikowaną'' odpowiedz brata.
-Mama do galerii, a Ashton i tata do supermarketu.
-A Azul?
-Azul...-zamyślił się chwilę.- Pewnie zajął się pieskiem sąsiadki.
-Ale przecież pies sąsiadów to samiec...a Azul też jest samcem...-odpowiedziała robiąc przy tym dziwne gesty rękoma i marszcząc brwi.
-Może jest gejem?-odpowiedział i szeroko się uśmiechnął na myśl o tym co właśnie zasugerował.- Swoją drogą pies gej to by było coś...
-Zamknij się już...Mój pies nie jest gejem!
-A skąd wiesz?-popatrzył na Nią zabawnie poruszając przy tym brwiami.-Sprawdzałaś?
-Przestań!-krzyknęła i obrzuciła brata mąką.- Azul nie jest gejem! Jasne?
-T...tak tylko przestań. Proszzzę-wydukał gdy Norma rzuciła się na Niego przygniatając przy tym Go do zimnych białych kafelków. Przecież pamiętała, że Jej brat ma łaskotki na brzuchu. Nie wzruszona nadal trzymała przy swoim śmiejąc się przy tym głośno. W końcu jednak sama opadła obok zmęczona. Po Jej głowię chodziło jedno pytanie, ale bała się je zadać chłopakowi, który nadal z trudem łapał oddech i kurczowa trzymał się za brzuch. Walczyła z samym sobą czy może wypowiedzieć te słowa.
Tak..Nie..Tak...Nie..i tak w kółko. W końcu jednak postanowiła zaryzykować.
-Mikey?
-Hym..?-odpowiedział obracając się z pleców na bok, aby popatrzyć siostrze w oczy. Ona jednak unikała Jego spojrzenia. Nadal leżeli na kafelkach w kuchni.
-Tak sobie pomyślałam...-przerwała na chwilę- Czy może byś chciał...Czy ty...Kurwa! Chcesz iść ze mną na bungee?-ostatnie pytanie wyleciało tak szybko z ust dziewczyny jak karabin maszynowy.
-A co na to Ashton?-zapytał nie pewnie wpatrując się w oczy dziewczyny-Powinnaś iść z nim.
-Przecież nie ma go tu.-wzruszyła ramionami.-To co piszesz się na to?
-No nie wiem...
-Tchórzysz.-stwierdziła z zadziornym uśmiechem na ustach.
-No dobra. Tylko cos zjedzmy-odpowiedział od razu. Zadowolona Norma wstała i zaczęła przygotowywać śniadanie, a już po chwili dołączył do Niej Michael. Zdawała sobie sprawę, że nie powiedziała chłopakowi wszystkiego, bo planowała więcej niż tylko skok na bungee, ale wiedziała, że jeśli przestawi chłopaka przed faktem wpół-dokonanym to nie będzie miał drogi ucieczki i w końcu się zgodzi.
**********
Dość mocny wiatr wiał z północnego-wschodu sprawiając przy tym gęsią skórkę na ciele Michaela i Normy. Słońce raz się chowało, a raz wychodziło zza białych chmur na błękitnym niebie. Chcieli skoczyć razem. W tym samym czasie. Aktualnie stali na moście London Bridge i patrzyli nie pewnie na falującą wodę rzeki Tamiza zastanawiając się czy jest zimna.
-Przecież to takie pospolite-westchnął Michael patrząc na siostrę.-Nie mogłaś wymyślić czegoś bardziej oryginalnego?
-Kurwa...jakiś ty marudny...
-Zostało pięć minut!-krzyknął mężczyzna około trzydziestki. Był łysy, dość mocno zbudowany i sprawiał wrażenie ''typka z pod ciemnej gwiazdy''. Ubrany był podobnie co oni. Czarne spodnie, czarna bluzka, okulary przeciwsłoneczne na nosie i masę linek chroniących od upadku. Spojrzeli na siebie nie pewnie tak jakby chcieli się upewnić czy dobrze robią.
-Na trzy?-zapytał mężczyzna z tyłu. Skinęli głowami i spojrzeli w przed siebie.
Raz!
Dwa!
Trzy!
**********
-To było mega!-krzyknął Michael gdy obydwoje kierowali się już do auta-Szkoda, że nie wzięłam kamery, aby nakręcić jak piszczałaś. Jak jakiś świstak.
-Sam jesteś świstak-odpowiedziała i zaczęła się śmiać. Nigdy nie zapomną tego uczucia.
Uczucia gdzie tracisz grunt pod nogami.
Uczucia gdy mogłeś się poczuć jak ptak.
Uczucia jak w żyłach płynęła czysta adrenalina.
Uczucia jak z ust wydobywał się niekontrolowany krzyk.
Uczucia wolności.
Wsiedli do pojazdu. Mimo wielu sprzeciwów chłopaka to Ona prowadziła. Jechali w ciszy, którą przerywał jedynie najnowszy kawałek Rity Ory i Iggy Azalea- Black Window.
-Mieszkamy tam-zauważył Michael i spojrzał na siostrę- To nie ta droga.
-Nie jedziemy do domu- uśmiechnęła się pod nosem nie spuszczając wzroku z drogi.
-Jak to?- podniósł brwi ze zdziwienia- To gdzie jedziemy?
-Zaraz zobaczysz- odpowiedziała i zatrzymała samochód. Obydwoje wysiedli. Zaczęło lekko mrzeć, więc Norma bez zastanowienia pobiegła do budynku stojącego przed nimi. Za nią udał się Michael nadal zaskoczony, a jednocześnie zaciekawiony planami siostry.
Postanowiła zaszaleć.
Postanowiła coś w sobie zmienić.
Postanowiła zmienić brata.
-Salon tatuażu?-zapytał ze zdziwieniem. Skinęła głową nie odwracając wzroku od oglądania wnętrza. Ściany koloru czerwonego na, którym powieszone były czarno-białe obrazu i rysunki idealnie komponowały się z jasnym sufitem i drewnianą podłogą. Po lewej stronie znajdowały się trzy specjalne fotele do robienia tatuaży, a po drugiej stronie biurko z zeszytami projektów. Całość oświetlała nowoczesna, szklana lampa w kształcie geoidy. Brunetka podeszła do wytatuowanej dziewczyny najprawdopodobniej w jej wieku.
-Cześć. Jak się nie mylę Norma?-zapytała z uśmiechem na ustach ukazując przy tym kolczyk w górnym dziąśle.
-Tak i Michael-odsunęła się, aby odsłonić brata, który stał za nią.
-Wiesz już co chcesz sobie wytatuować?
-Chwila, chwila...Chcesz sobie zrobić tatuaż?-wtrącił się do rozmowy blondyn spoglądając raz na siostrę, a raz na kobietę. Skinęła głową.
-Tak-odpowiedziała.- I ty też sobie zrobisz. Zawsze chciałeś.
Zmarszczył brwi w geście intensywnego myślenia co zdarzało się naprawdę rzadko. W końcu jednak zgodził się i zaczął przeglądać rysunki w celu znalezienia sobie czegoś odpowiedniego. Norma natomiast od razu wiedziała co chcę, więc skierowała się na fotel.
*''Nigdy nie mów żegnaj'' -właśnie to chciała sobie wytatuować po arabsku. Blondynka zaczęła wykonywać swoje zadanie, a Norma poczuła delikatne mrowienie w okolicach lewego barku, bo to właśnie tam miała robiony tatuaż. Zabieg nie trwał długo, bo zaledwie dwadzieścia minut. Michael po długim myśleniu zdecydował się na mały ''X'' na środkowym palcu. Myślał, że to koniec, ale niestety mylił się. Po zrobieniu sobie trwałych ozdób postanowił przefarbować włosy na niebieskie i zrobić kolczyk w brwi. Natomiast Norma zdecydowała się tylko na białe końcówki.
Zdawali sobie sprawę, że robią coś czego mogą później żałować, ale przecież o to właśnie chodziło.
,,Jej piątym celem było szaleństwo.''
Dobra. To teraz tak :
*Chciałam wstawić ten w języku arabskim, ale nie dało się.
Po pierwsze chciałam wam wszystkim podziękować za 1257 wyświetleń! To na prawdę dużo dla mnie znaczy.
Po drugie chciałam się zapytać czy da się coś zrobić z bloggerem. (wszystkie blogi, które obserwowałam zniknęły i jest jedna wielka dupa :(((((((( *bardzo smutna*, a było ich na prawdę dużo. Być może i twój blog się w tym znajdował Drogi czytelniku ;)
Po trzecie jutro szkoła. :))))) Tak wiem ja to potrafię pocieszyć. Miłej nauki!
Po czwarte nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale mam nadzieje, że szybko, no bo w końcu szkoła.
Po piąte chciałabym was spytać czy czytalibyście fanfiction lekko (albo mocno) psychiczne i z różnego typu problemami.
Po szóste jakbyście mogli wziąć udział w ankiecie u góry po prawej to byłabym wdzięczna.
Po siódme zachęcam do obserwacji bloga i komentowania.
Dużo miłości <3
piątek, 22 sierpnia 2014
Liebster Award (2)
Liebster Award
Nominacja od Child Of Darkness. Dziękuję kochana <3:
1. Wiesz może kto wymyślił Liebster Award?
Niestety nie.
2. Jaki jest twój ulubiony cytat?
Mam tyle cytatów, ale ten jest jednym z moich ulubionych :
''Życie to nie problem do rozwiązania, to przygoda do przeżycia...''- John Eldregde
3. Twoja ulubiona książka?
''Urodzona o północy'' i ''Przebudzona o świcie''.
4. Dlaczego piszesz bloga?
W zasadzie trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Chyba trochę z nudów, a trochę by sprawdzić czy w ogóle coś potrafię.
5. Jak ma na imię twoja najlepsza przyjaciółka?
Natalia.
6. Czy jesteś przygotowana psychicznie na koniec wakacji?
Hahahahahahahahahahahahahah na to chyba nie da się być przygotowanym.
7. Narysujesz kwiatek i wstawisz go pod tym pytaniem?
Narysowałam, ale nie mogę go wstawić. :((((
8. Chciałabyś mieć w przyszłości tatuaż? Jeśli tak to jaki?
Chce mieć tatuaż, ale nie wiem czy będę mogła. Nie wiem też jaki dokładnie, bo cały czas się to zmienia.
9. Na czym piszesz kolejne posty? Na kompie, laptopie, tablecie czy telefonie?
Najczęściej na kompie, ale czasami zdarza się, że napisze coś na telefonie.
10. Jakie masz hobby?
Kiedyś chodziłam na koszykówkę, ale później się tak jakby drużyna rozpadła. Potem chodziłam na ceramikę, a aktualnie jestem wolna.
11. Wolisz kryminał czy fantasty? Dlaczego?
Nie potrafię wybrać.
Moje pytania:
1. Jak masz na drugie imię?
2. Gdzie mieszkasz?
3. Do jakiej klasy chodzisz?
4. Czym się inspirujesz w pisaniu rozdziałów?
5. Lubisz gdy do rozdziału jest dołączona muzyka?
6. ''Dlaczego ja?'' czy ''Trudne sprawy''? (xDDDD)
7. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś?
8. Wolisz komedie czy horrory?
9. Jakie jest twoje ulubione jedzenie?
10. Jak spędziłaś te wakacje?
11. Podobają ci się tunele w uszach?
Nominacje:
3.http://greenlight-fanfic-ashtonirwin.blogspot.com/
4.http://get-away-from-problems.blogspot.com/
5.http://little-secret-2014.blogspot.com/
6.http://mask-fanfiction.blogspot.com/
7.http://miss-me-when-im-gone.blogspot.com/
8.http://naznaczony-fanfiction.blogspot.com/
9.http://luke-hemmings-fan-fiction.blogspot.com/
10.http://thestreet-fanfic.blogspot.com/
11.http://you-taught-me-to-love.blogspot.com/
4.http://get-away-from-problems.blogspot.com/
5.http://little-secret-2014.blogspot.com/
6.http://mask-fanfiction.blogspot.com/
7.http://miss-me-when-im-gone.blogspot.com/
8.http://naznaczony-fanfiction.blogspot.com/
9.http://luke-hemmings-fan-fiction.blogspot.com/
10.http://thestreet-fanfic.blogspot.com/
11.http://you-taught-me-to-love.blogspot.com/
czwartek, 21 sierpnia 2014
Jej czwarty cel
Rozdział 4
-Azul..jeszcze minutkę..-przeciągnęła chcąc dalej pogrążyć się w przyjemnym śnie. Jednak pies się nie poddawał i nadal lizał ją po twarzy wydając z siebie ciche piski. W końcu postanowiła otworzyć oczy. Zwierzę, które teraz leżało na Niej swoim całym ciężarem nadal chciało być dopieszczane. Uśmiechając się do pupila pogłaskała go po miękkim brzuchu. Chciała wstać i zejść do kuchni, ale pies złapał Ją zębami za rękę. Nie mocno, ale też tak, żeby wiedziała, że nie zgadza się na opuszczenie. Westchnęła głośno, wzięła do ręki niebiesko-fioletową piłeczkę i zaczęła bawić się z psem. Mimo, że Azul był u nich dopiero około tygodnia to można było go określić jako żywego, zabawnego, niszczycielskiego, lubiącego zabawę haskiego, który zdobył serca już każdego mieszkańca tego domu. Nawet Ashtona, który został przyłapany kilka razy na rozmowach i zabawach z psem, a mimo to zarzekał się, że nie lubi zwierząt. Już wtedy wiedzieli, że to nie będzie zwykły pies. I nie mylili się. Cztery dni temu zbił ulubiony wazon mamy, który kiedyś dostała od nieżyjącej już ciotki Genevieve*. Dzban nie grzeszył pięknością. Zielono-różowy poszerzany od dołu. Niebieskie, żółte, pomarańczowe kropki i kreski, o ile można było to tak nazwać w ogóle nie pasowały do koloru wazonu, a co dopiero do wyglądu domu. Można było powiedzieć, że autorem tego ''dzieła'' było dwuletnie dziecko, albo osoba o tym samym sposobie myślenia i poziomie intelektualnym. Jedynej osobie, której podobał się ten wazon była mama, bo tak jak twierdziła : ''Ten wazon idealnie odzwierciedla naszą kochaną ciotkę''. Tak ciotka była wariatką. Zdecydowanie i absolutnie. Bo przecież nie na co dzień widzi się spacerującą sześćdziesięciolatkę w krótkiej spódniczce mini, wysokich zamszowych botkach za kolano i krwisto czerwonych włosach. Jej rozmyślenia jak i zabawę z psem przerwał Ashton wchodzący do pokoju z tacą pełną jedzenia. Miał na sobie czarny t-shirt z żółtymi gwiazdkami, a na nogach rurki tego samego koloru, które podkreślały jego chude, ale umięśnione łydki. Uśmiechnął się do dziewczyny i siadając na łóżku wyciągnął kawałek kiełbasy i rzucił Azulowi. Norma obdarzyła pytającym spojrzeniem chłopaka lecz ten tylko posłał Jej jeszcze szerszy uśmiech i wzruszył ramionami.
-Jak się wyspało moje słońce?-zapytał z troską w głosie i przysunął się bliżej brunetki siadając na przeciwko Niej.
-Było by lepiej gdybyś był koło mnie-odpowiedziała z udawanym zarzutem. Blondyn przewrócił teatralnie oczami i pocałował brunetkę lekko w usta.-Dobra pokaż co tam masz.
Na jasno-drewnianej tacy znajdowała się sałatka owocowa, koktajle truskawkowo-bananowe i Jej ulubione i jeszcze ciepłe croissanty.
-Jakie mamy plany na dziś?-zapytał opluwając się przy tym koktajlem.
-Mam na dzisiaj umówioną sesje-krzyknęła uradowana przypominając sobie plany- Rozumiesz to? Mam sesje! Jak prawdziwa modelka!-zaczęła podskakiwać na łóżku na wskutek czego napój, który chłopak trzymał w dłoni rozlał się po całej białej pościeli, spodniach chłopaka i drewnianej podłodze. Norma jednak nie zwróciła na to uwagi, bo nadal była zbyt podekscytowana nadchodzącym wydarzeniem. Ashton zmarszczył brwi, rzucił się na brunetkę przygniatając Ją przy tym do zimnej podłogi i karcąc srogim spojrzeniem.
-Czy ty zawsze musisz psuć chwilę?-zapytał z udawanym smutkiem w głosie.
-Oj no. Przecież się wypierze-odpowiedziała tłumiąc śmiech i pocałowała przepraszająco blondyna w usta. Gdy jednak chciała już skończyć pocałunek rozgrzane usta chłopaka z powrotem przywarły do Jej. Całowali się delikatnie, namiętnie tak jakby jeden mógł przez przypadek skrzywdzić drugiego. Jednak ta chwila nie trwała długo. Na stoliku nocnym rozległy się wibracje telefonu dziewczyny. Chłopak jęknął żałośnie nie chcą przerywać tej cudownej chwili.
-Muszę.. odebrać-powiedziała z przerwami na złapanie oddechu.
-Nic nie musisz...-odpowiedział chuchając w Jej malinowe usta.
Norma obróciła się tak, że teraz ona była nad chłopakiem. Szybko wstała wykorzystując chwilową nieświadomość blondyna i podbiegła do swojego Samsunga.
-Halo?
-Witam. Norma Cilfford?-rozległ się piskliwy głos dość jak przypuszczała młodej kobiety.
-Tak. O co chodzi?-spojrzała na Ashtona, który nadal leżał na podłodze wpatrując się w Nią ciekawskim spojrzeniem.
-Ma Pani dzisiaj u nas umówioną sesje zdjęciową. Zapomnieliśmy wspomnieć, że może Pani zabrać ze sobą jedną osobę, która będzie mogła pozować z Panią. Do zobaczenia o trzynastej-rozległ się kłos kończącego połączenia, więc Norma rzuciła komórkę na łóżko na, które sama zaraz po tym opadła wzdychając przy tym ciężko.
-Mogę wziąć ze sobą jedną osobę-wyjaśniła blondynowi, który położył się obok Niej.
-To chyba dobrze.
-Tak, ale kogo mam wziąć? Jesteś ty, Michael, rodzice...
-Ja się nie obrażę-odpowiedział posyłając dziewczynie pocieszający uśmiech.-Reszta też nie...A może ta Jasmine...ostatnio dużo o Niej mówiłaś.
-Już wiem!-krzyknęła ignorując wypowiedz chłopaka-Wezmę Jasmine-krzyknęła, a blondyn wywrócił oczami. Czy Ona właśnie nie wróciła uwagi na swojego chłopaka?-Która godzina?
-Dziesiąta osiemnaście-stwierdził przeciągając się.
-Co? Przecież musze się przyszykować! Idę się ubrać, a ty załatw sprawę z Jasmine-rzuciła chłopakowi nie dając mu nawet szansy na odpowiedz skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, który nieco Ją uspokoił. Umyła zęby i zrobiła lekko makijaż składający się z czarnych kresek i wytuszowanych rzęs. Wyszła z łazienki, ale w pokoju nie zastała chłopaka. Otworzyła białą, ogromną szafę i zaczęła przeglądać ubrania.
Biała, koronkowa sukienka? Nie ta pora roku.
Fioletowo-szare, podarte spodnie? Za bardzo wyzywające.
Czarna, skórzana spódniczka? Za zdzirowato.
Błękitny sweter na guziki? Strasznie babcinie.
Ciemno zielona kurtka z futerkiem? Idealnie.
Dobrała jeszcze pod spód jasno-beżowy sweter, czarne, ciepłe leginsy i wysokie buty, które eksponują Jej długie nogi. Ubrała na siebie wybrany zestaw i odczytała wiadomość od Ashtona z, której wynikało, że przyjadą po Nią razem z Jasmine w pół do pierwszej. Mając jeszcze dwadzieścia minut postanowiła znaleźć odpowiednią torebkę. Po przeszukaniu całego pokoju odnalazła zwykłą, czarną, skórzaną torbę. Wyszła przed dom oczekując na auto. Słońce co jakiś czas chowało się i wychodziło zaa białych chmur. Lekki, zimny wiatr sprawiał, że co jakiś czas przez ciało Normy przechodził dreszcz. Rozglądała się po ulicy na, której starsza kobieta karmiła stado gołębi. Za zakrętu podjechał czarny samochód. Otworzyła drzwi i przywitała się z Jasmine.
-Dziękuję-wyszeptała przytulając się do Normy.
-Nie ma za co.
**********
Wysiadając z pojazdu oczom obydwu dziewczyn ukazał się nowoczesny, prawie całkiem przeszklony budynek z równie dużymi przeszklonymi drzwiami wejściowymi. Łapiąc się za ręce ruszyły do środka. Wnętrze było również bardzo nowoczesne i zimne kolorystycznie co reszta budynku. Na przeciwko drzwi znajdowała się biała lada za, którą stała rudowłosa, wysoka i bardzo szczupła dziewczyna mająca około dwudziestki. Wyglądała zupełnie jak jedna z tych znanych modelek. Norma ruszyła w Jej stronę ciągnąć za sobą dziewczynkę, która nadal z zachwytem podziwiała otoczenie.
-Byłam umówiona na sesje...-powiedziała do rudowłosej.
-Norma?-skinęła głową- Chodź za mną.
Dziewczyna zaczęła kierować się w głąb pomieszczenia. Mijały drzwi z napisami ''Makijażystka'' i ''Biuro'', aż w końcu doszył do innych, nieco większych, czarnych drzwi z napisem ''Garderoba''. Przechodząc przez nie Norma nie mogła wierzyć, że znalazła się w takim miejscu. Dziesiątki, a nawet setki spodni, sukienek, bluzek, płaszczy, czapek, kapeluszy, butów, torebek, dodatków znanych i drogich marek. Wszystko uporządkowane kolorystycznie co do odcienia danego koloru. Rozglądając się po pomieszczeniu brunetka napotkała ciemno-brązowe spojrzenie mężczyzny z aparatem w ręku.
-Jak się nie mylę Norma?-zapytał kierując się w Jej stronę. Skinęła głową.
-A to Jasmine-dodała pokazując dziewięciolatkę. Ciemnowłosy przez chwilę przyglądał się dziewczynce ilustrując Ją od góry do dołu zatrzymując się na łysej główce. Norma lekko odchrząknęła posyłając chłopakowi zirytowane spojrzenie.
-Nie przedstawiłem się. Jestem John i będę dzisiaj waszym osobistym fotografem-posłał przepraszający uśmiech- Pójdziecie teraz się przygotować.
-Alice! Przygotuj je-krzyknął do jakiejś blondynki, która po chwili zabrała je do makijażystki.
**********
-I jak ci się podobało?-zapytała Norma kierując swój wzrok na dziewięciolatkę z szerokim uśmiechem.
-Była niesamowicie. Najbardziej podobało mi się jak John mówił mi jak mam się ustawić, co robić i jak patrzeć. Dziękuje-wtuliła się w brunetkę.-Najbardziej podoba mi się to zdjęcie.
-Jest śliczne. Za to te twoje jest jeszcze piękniejsze-odpowiedziała wskazując drugą fotografie. To było niesamowite jak odpowiedni podkład, peruka i charakteryzacja potrafią z chorej dziewczynki zrobić zupełnie inne dziecko.
-Tu wyglądam na zupełnie zdrową- stwierdziła wpatrując się w zdjęcie. Przez chwilę zapanowała cisza. Norma nie wiedziała co powinna w tej sytuacji powiedzieć.
-Masz jakieś swoje powiedzenie? Czymś czy się kierujesz?-zapytała Jasmine.
-Nie... Chyba nie a ty?
-Nigdy nie mów żegnaj-odpowiedziała i uśmiechnęła się w stronę brunetki co odwzajemniła. I właśnie zrozumiała.
Zrozumiała, że niektórzy ludzie mają nadzieje, która nigdy nie gaśnie.
Zrozumiała, że liczy się to co będzie, a nie to co było.
Zrozumiała, że wiek to tylko liczba, a dojrzałość to kwestia wyboru.
Zrozumiała, że trzeba żyć dla innych, a nie dla siebie.
-Jak się wyspało moje słońce?-zapytał z troską w głosie i przysunął się bliżej brunetki siadając na przeciwko Niej.
-Było by lepiej gdybyś był koło mnie-odpowiedziała z udawanym zarzutem. Blondyn przewrócił teatralnie oczami i pocałował brunetkę lekko w usta.-Dobra pokaż co tam masz.
Na jasno-drewnianej tacy znajdowała się sałatka owocowa, koktajle truskawkowo-bananowe i Jej ulubione i jeszcze ciepłe croissanty.
-Jakie mamy plany na dziś?-zapytał opluwając się przy tym koktajlem.
-Mam na dzisiaj umówioną sesje-krzyknęła uradowana przypominając sobie plany- Rozumiesz to? Mam sesje! Jak prawdziwa modelka!-zaczęła podskakiwać na łóżku na wskutek czego napój, który chłopak trzymał w dłoni rozlał się po całej białej pościeli, spodniach chłopaka i drewnianej podłodze. Norma jednak nie zwróciła na to uwagi, bo nadal była zbyt podekscytowana nadchodzącym wydarzeniem. Ashton zmarszczył brwi, rzucił się na brunetkę przygniatając Ją przy tym do zimnej podłogi i karcąc srogim spojrzeniem.
-Czy ty zawsze musisz psuć chwilę?-zapytał z udawanym smutkiem w głosie.
-Oj no. Przecież się wypierze-odpowiedziała tłumiąc śmiech i pocałowała przepraszająco blondyna w usta. Gdy jednak chciała już skończyć pocałunek rozgrzane usta chłopaka z powrotem przywarły do Jej. Całowali się delikatnie, namiętnie tak jakby jeden mógł przez przypadek skrzywdzić drugiego. Jednak ta chwila nie trwała długo. Na stoliku nocnym rozległy się wibracje telefonu dziewczyny. Chłopak jęknął żałośnie nie chcą przerywać tej cudownej chwili.
-Muszę.. odebrać-powiedziała z przerwami na złapanie oddechu.
-Nic nie musisz...-odpowiedział chuchając w Jej malinowe usta.
Norma obróciła się tak, że teraz ona była nad chłopakiem. Szybko wstała wykorzystując chwilową nieświadomość blondyna i podbiegła do swojego Samsunga.
-Halo?
-Witam. Norma Cilfford?-rozległ się piskliwy głos dość jak przypuszczała młodej kobiety.
-Tak. O co chodzi?-spojrzała na Ashtona, który nadal leżał na podłodze wpatrując się w Nią ciekawskim spojrzeniem.
-Ma Pani dzisiaj u nas umówioną sesje zdjęciową. Zapomnieliśmy wspomnieć, że może Pani zabrać ze sobą jedną osobę, która będzie mogła pozować z Panią. Do zobaczenia o trzynastej-rozległ się kłos kończącego połączenia, więc Norma rzuciła komórkę na łóżko na, które sama zaraz po tym opadła wzdychając przy tym ciężko.
-Mogę wziąć ze sobą jedną osobę-wyjaśniła blondynowi, który położył się obok Niej.
-To chyba dobrze.
-Tak, ale kogo mam wziąć? Jesteś ty, Michael, rodzice...
-Ja się nie obrażę-odpowiedział posyłając dziewczynie pocieszający uśmiech.-Reszta też nie...A może ta Jasmine...ostatnio dużo o Niej mówiłaś.
-Już wiem!-krzyknęła ignorując wypowiedz chłopaka-Wezmę Jasmine-krzyknęła, a blondyn wywrócił oczami. Czy Ona właśnie nie wróciła uwagi na swojego chłopaka?-Która godzina?
-Dziesiąta osiemnaście-stwierdził przeciągając się.
-Co? Przecież musze się przyszykować! Idę się ubrać, a ty załatw sprawę z Jasmine-rzuciła chłopakowi nie dając mu nawet szansy na odpowiedz skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, który nieco Ją uspokoił. Umyła zęby i zrobiła lekko makijaż składający się z czarnych kresek i wytuszowanych rzęs. Wyszła z łazienki, ale w pokoju nie zastała chłopaka. Otworzyła białą, ogromną szafę i zaczęła przeglądać ubrania.
Biała, koronkowa sukienka? Nie ta pora roku.
Fioletowo-szare, podarte spodnie? Za bardzo wyzywające.
Czarna, skórzana spódniczka? Za zdzirowato.
Błękitny sweter na guziki? Strasznie babcinie.
Ciemno zielona kurtka z futerkiem? Idealnie.
Dobrała jeszcze pod spód jasno-beżowy sweter, czarne, ciepłe leginsy i wysokie buty, które eksponują Jej długie nogi. Ubrała na siebie wybrany zestaw i odczytała wiadomość od Ashtona z, której wynikało, że przyjadą po Nią razem z Jasmine w pół do pierwszej. Mając jeszcze dwadzieścia minut postanowiła znaleźć odpowiednią torebkę. Po przeszukaniu całego pokoju odnalazła zwykłą, czarną, skórzaną torbę. Wyszła przed dom oczekując na auto. Słońce co jakiś czas chowało się i wychodziło zaa białych chmur. Lekki, zimny wiatr sprawiał, że co jakiś czas przez ciało Normy przechodził dreszcz. Rozglądała się po ulicy na, której starsza kobieta karmiła stado gołębi. Za zakrętu podjechał czarny samochód. Otworzyła drzwi i przywitała się z Jasmine.
-Dziękuję-wyszeptała przytulając się do Normy.
-Nie ma za co.
**********
Wysiadając z pojazdu oczom obydwu dziewczyn ukazał się nowoczesny, prawie całkiem przeszklony budynek z równie dużymi przeszklonymi drzwiami wejściowymi. Łapiąc się za ręce ruszyły do środka. Wnętrze było również bardzo nowoczesne i zimne kolorystycznie co reszta budynku. Na przeciwko drzwi znajdowała się biała lada za, którą stała rudowłosa, wysoka i bardzo szczupła dziewczyna mająca około dwudziestki. Wyglądała zupełnie jak jedna z tych znanych modelek. Norma ruszyła w Jej stronę ciągnąć za sobą dziewczynkę, która nadal z zachwytem podziwiała otoczenie.
-Byłam umówiona na sesje...-powiedziała do rudowłosej.
-Norma?-skinęła głową- Chodź za mną.
Dziewczyna zaczęła kierować się w głąb pomieszczenia. Mijały drzwi z napisami ''Makijażystka'' i ''Biuro'', aż w końcu doszył do innych, nieco większych, czarnych drzwi z napisem ''Garderoba''. Przechodząc przez nie Norma nie mogła wierzyć, że znalazła się w takim miejscu. Dziesiątki, a nawet setki spodni, sukienek, bluzek, płaszczy, czapek, kapeluszy, butów, torebek, dodatków znanych i drogich marek. Wszystko uporządkowane kolorystycznie co do odcienia danego koloru. Rozglądając się po pomieszczeniu brunetka napotkała ciemno-brązowe spojrzenie mężczyzny z aparatem w ręku.
-Jak się nie mylę Norma?-zapytał kierując się w Jej stronę. Skinęła głową.
-A to Jasmine-dodała pokazując dziewięciolatkę. Ciemnowłosy przez chwilę przyglądał się dziewczynce ilustrując Ją od góry do dołu zatrzymując się na łysej główce. Norma lekko odchrząknęła posyłając chłopakowi zirytowane spojrzenie.
-Nie przedstawiłem się. Jestem John i będę dzisiaj waszym osobistym fotografem-posłał przepraszający uśmiech- Pójdziecie teraz się przygotować.
-Alice! Przygotuj je-krzyknął do jakiejś blondynki, która po chwili zabrała je do makijażystki.
**********
-I jak ci się podobało?-zapytała Norma kierując swój wzrok na dziewięciolatkę z szerokim uśmiechem.
-Była niesamowicie. Najbardziej podobało mi się jak John mówił mi jak mam się ustawić, co robić i jak patrzeć. Dziękuje-wtuliła się w brunetkę.-Najbardziej podoba mi się to zdjęcie.
-Jest śliczne. Za to te twoje jest jeszcze piękniejsze-odpowiedziała wskazując drugą fotografie. To było niesamowite jak odpowiedni podkład, peruka i charakteryzacja potrafią z chorej dziewczynki zrobić zupełnie inne dziecko.
-Tu wyglądam na zupełnie zdrową- stwierdziła wpatrując się w zdjęcie. Przez chwilę zapanowała cisza. Norma nie wiedziała co powinna w tej sytuacji powiedzieć.
-Masz jakieś swoje powiedzenie? Czymś czy się kierujesz?-zapytała Jasmine.
-Nie... Chyba nie a ty?
-Nigdy nie mów żegnaj-odpowiedziała i uśmiechnęła się w stronę brunetki co odwzajemniła. I właśnie zrozumiała.
Zrozumiała, że niektórzy ludzie mają nadzieje, która nigdy nie gaśnie.
Zrozumiała, że liczy się to co będzie, a nie to co było.
Zrozumiała, że wiek to tylko liczba, a dojrzałość to kwestia wyboru.
Zrozumiała, że trzeba żyć dla innych, a nie dla siebie.
,,Jej czwartym celem było uszczęśliwienie kogoś innego''
Genevieve*- Genowefa
Hejka! Dobra wiem, że nie było mnie trochę, ale nie miałam weny. Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. Jest dość długi jak na mnie, więc to jeszcze lepiej. Ale to wy ostatecznie oceniacie. Zachęcam do obserwowania bloga i od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział. Niedługo szkoła ( tak wiem przykre :'( ) i postaram się coś napisać do tego czasu, ale nie wiem czy mi się uda. Jest nowy rozdział w Suffering. Zachęcam do pytania w zakładce. Dacie radę dobić do dziesięciu komentarzy? Do przeczytania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)